„Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć...”

(List pasterski na uroczystość Wszystkich Świętych, rok C, 2013 r.).

 

 

Drodzy Bracia w kapłaństwie i życiu zakonnym,

Ukochani Diecezjanie,

Bracia i Siostry innych wyznań żyjący razem z nami!

 

1. Wezwani do świętości.

Przedziwny jest Pan Bóg w swojej świętości i w ludzkiej zarazem. Sam to wyznaje, jak czytamy w Księdze Kapłańskiej (11, 44): „...Ja jestem Pan, Bóg wasz - uświęćcie się, ponieważ Ja jestem Święty”. Podobny apel w swoim pierwszym Liście powtarza św. Piotr. W nieco innych słowach do świętości zachęca nas Pan Jezus, gdy mówi: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48).

Przed nami kanonizacja Błogosławionych Papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II. Ten ostatni bardzo zabiegał o to, aby współczesność miała jak najwięcej świętych. Chętnie więc wynosił na ołtarze ludzi wszystkich stanów i z różnych kra­jów z myślą o tym, żeby zło nie zakorzeniało się w nas, a współczesna kultura, oby znajdowała w świadectwach świętych jak najliczniejsze bodźce do umacniania każdej i każdego z nas w dążeniu do życia uczciwego, w duchu miłości i w zgodzie z prawdą.

Mówił o tym Jan Paweł II: „Dzisiejszy świat potrzebuje świętości chrześcijan, którzy w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i zawodowego podejmują swoje codzienne obowiązki; którzy pragnąc spełniać wolę Stwórcy i na co dzień służyć ludziom, dają odpowiedź na Jego przedwieczną miłość” (JP II, Stary Sącz 16. VI. 1999).

Przygotowując zaś Kościół na nowe tysiąclecie, w którym już żyjemy, przypominał: „Drogi świętości są wielorakie i dostosowane do każdego powołania. Składam dzięki Bogu za to, że pozwolił mi beatyfikować i kanonizować w minionych latach tak wielu chrześcijan, a wśród nich licznych wiernych świeckich, którzy uświęcili się w najzwyklejszych okolicznościach życia” (Novo Millennio Ineunte, 2000).

Zawsze jednak, kiedy myślimy o świętości, nasze umysły i serca kierujemy do Osoby Jezusa Chrystusa, gdyż to On przychodząc na ziemię, oddając swoje życie za nas, przed nami otworzył jakby wszelkie drogi ku świętości. Tak to rozumieli Apostołowie. Po cudownym bowiem rozmnożeniu chleba i mowie eucharystycznej wielu opuściło Pana Jezusa. A wtedy : „Rzekł (...) Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga»” (J 6, 67-69).

Do tych słów Pana Jezusa i św. Piotra  - piękny, choć krótki komentarz daje św. Grzegorz z Nysy:

Każdy jest malarzem własnego życia:

Wola jest jego podkładem,

Cnoty kolorami, a Jezus Chrystus

- oryginałem do odtworzenia”.

I z tego to względu staramy się często sięgać po Słowo Boże, otwierać się na nauczanie Syna Bożego i zapatrywać się w Jego postępowanie. Piękniejszego i pełniejszego wzoru świętości nie znajdziemy.

Chociaż chętnie również korzystamy z przykładu Matki Najświętszej i każdej świętej czy też świętego, ale Pan Jezus jest dla nas wzorem najczytelniejszym. Jest tym pewnym oryginałem w odniesieniu do człowieczeństwa. Wszelkie człowieczeństwo dzięki te­mu w Chrystusie odzyskuje swój blask.

 

2. Zło jednak staje nam na przeszkodzie.

Grzech przybiera różne postacie. Zastanawiając się nad jego obecnością w ludz­kim życiu niekiedy czujemy się zdumieni jego przemyślnością, a zwłaszcza wyjąt­kową symbiozą z kłamstwem. Grzech i kłamstwo, które też - przecież jest złem, praktycznie się utożsamiają. Spotykamy się z tym często. Doświadczyli tego pierwsi rodzice już w raju, kiedy to zło dotarło do nich w postaci kłamstwa, dotyczącego natury człowieczeńs­twa. Posłuchajmy, zresztą, co na ten temat ma do powiedzenia bł. Jan Paweł II. W encyklice o Duchu Świętym, pt. „Dominum et Vivificantem” pisze: „znajdujemy się tutaj w samym centrum tego, co można nazwać «anty-Słowem», czyli «przeciw-Prawdą». Zostaje bowiem zakłamana prawda o tym, kim jest człowiek, jakie są nieprzekraczalne granice jego bytu i jego wolności. Ta «przeciw-Prawda» jest moż­liwa dlatego, że równocześnie zostaje dogłębniej „zakłamana prawda o tym, kim jest Bóg. Bóg - Stwórca zos­taje postawiony w stan podejrzenia, głębiej jeszcze: w stan oskarżenia w świadomości stworzeń. Po raz pierwszy w dziejach człowieka dochodzi do głosu przewrotny «geniusz podejrzeń». Stara się on «zakłamać» samo Dobro, absolutne Dobro - wów­czas, kiedy w dziele stworzenia objawiło się ono jako niewypowiedzianie obdaro­wujące, jako bonum diffusivum sui, jako stwórcza Miłość. Któż może w pełni «przekonać o grzechu»..., jak nie Ten, który sam jest Darem i źródłem wszelkie­go obdarowania? Jak nie Duch?!” (DoV, 62).

Jest w tych słowach Błogosławionego Papieża zawarta wielka prawda, która nie­sie ze sobą nadzieję, że jednak grzech nie może zawłaszczyć wszystkim, gdyż Bóg na różne sposoby przychodzi nam z pomocą. Zawsze jednak czeka na naszą dobrą wo­lę. Bez niej trudno nam dostrzec te dary, jakie otrzymujemy od Stwórcy. Nieco hu­morystycznie pisze na ten temat Adam Mickiewicz w Dziadach cz. III:

„Gdy Bóg wygnał grzesznika z rajskiego ogrodu,

Nie chciał przecież, aby człowiek umarł z głodu;”

Polecił więc aniołom przygotować nieco ziaren zboża. Adam nie był w stanie początkowo zorientować się, co to jest. A diabeł domyślając się, że to jest coś dobrego, przysypał ziemią i jeszcze napluł. Wbrew sobie przyczynił się, że wiosną wyrosło najzwyczajniejsze zboże. Kończąc tę myśl Poeta dzieli się z nami pogodną sentencją ale jakże prawdziwą:

O wy! Co tylko na świat idziecie z północy,

Chytrość rozumem, a złość nazywacie mocą;

Kto z was wiarę i wolność znajdzie a zagrzebie,

Myśli Boga oszukać, - oszuka sam siebie”.

 

3. A co z grzesznikiem?

Pan Jezus przychodzi na świat, aby uwolnić nas od skutków grzechu pierworodnego, aby otworzyć przed nami bramy do nieba. Bardzo często podkreśla, że przybywa na ziemię, aby szukać grzeszników. Tak Mu zależy na tej jednej ze stu owiec, która jakoś się zagubiła. Pragnie podawać rękę nawet największemu grzesz­nikowi. I dlatego słusznie pisze Charles Peguy, że „grzesznik znajduje się w samym sercu chrześcijaństwa... Nikt nie jest tak kompetentny w sprawach chrześcijaństwa, jak grzesznik. Nikt - chyba że święty”. (G. Herling Grudziński, Dziennik pisany nocą. Kultura, Paryż 1982, nr 12/423, str. 17).

Ważne to dla nas stwierdzenie. Grzesznikiem może stać się każdy człowiek i każda albo każdy z nas może być świętą lub świętym. Jest ta prawda i zarazem rzeczywistość konkretna obecna jedynie w Kościele. Tylko Kościół nikogo nie po­tępia, dopóki ktoś żyje. Tylko Kościół patrzy na grzech z perspektywy świętości i na­dziei na zbawienie. I okazuje się, że ta rzeczywistość, zrośnięta z Kościołem napotyka na największe trudności. Wielu bowiem nie chce jej przyjąć. Wielu ją odrzuca, jak­by dodatkowo uzależniając się od diabła. W obecnej dobie staje się to coraz częstszym wydarzeniem. Nic dziwnego, że Papież Franciszek z taką mocą mówi o szarogęsieniu się diabła we współczesnej kulturze, usiłującego zapanować nad człowie­kiem przez zanurzanie go w grzechu, na wszelkie sposoby pozbawiając nadziei na możliwość oczyszczenia.

Arthur Schopenhauer, myśliciel dość zgryźliwy, jak o nim piszą biografowie, był jednocześnie wnikliwym obserwatorem ludzkiej małoduszności. To on właśnie powia­da, „że ludzie łatwiej wybaczają innym wady niż zalety... Utajone poczucie winy i niemożność całkowitego zapomnienia o własnych mankamentach, ani rozgrzeszenia się z dotychczasowego postępowania, rodzi napięcie, które słabnie w kontaktach z «jeszcze gorszymi», a nasila się w relacjach z ludźmi, którzy są «bez zarzu­tu»”. (Ludwik Sowiński, Tolerancja i odpowiedzialność, w: Zeszyty Edukacji Narodo­wej, t. I, Paryż 1986, str. 95).

To zjawisko, które bywa określane mianem „paradoksu świętego” może również przejawiać się w stosunkowo łatwym oskarżaniu o grzech ludzi Kościoła. Dla us­pokojenia sumienia, niekiedy słyszymy, „a księża także nie są święci”. Oczywiście, że tak się zdarza. Ale katolicy świeccy i duchowni zabiegają o świętość. Jedni wcześniej dos­trzegają taką potrzebę, inni później. Są i wypadki, że może być ktoś duchownym i nie troszczyć się świętość. Może popełniać zło. Pismo Święte zwraca na to na­szą uwagę. A w Starym Testamencie nie ukrywa się grzechów patriarchów oraz proroków.

Widzimy to na przykładzie wielkiego Dawida. Pan Jezus również nie osłaniał zła, któ­re mogło się pojawić nawet w pobliżu Jego Osoby. Mamy przykład w Judaszu, albo w zaparciu się św. Piotra. Dwa grzechy i dwie różne reakcje. Judasz popada w roz­pacz i marnuje czas, który spędził przy Chrystusie. Św. Piotr zaś nawraca się, żałuje za swoje tchórzostwo i to mu nie przeszkodzi być pierwszym wikariuszem Syna Bożego w kierowaniu Kościołem.

 

4. A jak jest w naszych czasach?

Przypominamy sobie powyższe przykłady, aby jednocześnie poruszyć sprawę, która w ostatnich miesiącach nabrała szczególnego rozgłosu. Rzecz dotyczy oskarżeń o pe­dofilię duchownych i przy tej okazji agresywnego i to wyjątkowo agresywnego ataku na Kościół. Oskarża się o grzech, oskarża się o to, że Kościół grzech ukrywa. Kościół, jak to zostało powiedziane wcześniej, nigdy nie ukrywał grzechu duchownych. Pismo Świę­te jest tego potwierdzeniem, jak i codzienna praktyka Kościoła. Kapłani są zobowią­zani do korzystania praktycznie co dwa tygodnie ze spowiedzi świętej. A że grzech może się zdarzyć, to jest coś oczywistego. Inna sprawa, że niekiedy w oskarżeniach przesadzamy. Ma to miejsce także i obecnie. Około 3 000 duchownych, a także sióstr zakonnych i woluntariuszy świeckich pracuje w różnych krajach, zwłasz­cza misyjnych. Wedle opinii naszych dyplomatów, polscy misjonarze są również wspaniałymi ambasadorami polskości. Poświęcają się bar­dzo. Ofiarują swoje życie. Nie tak dawno zamordowano kilku naszych misjonarzy. Dlaczego o tych faktach tak mało się informuje?

A tymczasem już kilkanaście dni oskarża się jednego z misjonarzy o rzekomą pedofilię. Nie ma jeszcze wyroku, a już media tak naświetlają sprawę, że trudno sobie wyobrazić, jak ten człowiek będzie mógł poruszać się wśród ludzi w przyszłości. Nie wiem, ile jest w Polsce spraw dotyczących pedofilii w ogóle. Raz pisano o 2000, kiedy indziej o sześciuset. Ale gdyby każdej sprawie o pedofilię poświęca­no tyle czasu w mediach, co w tym jednym przypadku, to materiału starczyłoby na kilkadziesiąt lat do przodu.

To świadczy o stronniczości. Co więcej atakuje się Kościół i za to, że jego przedstawiciele nie są donosicielami i nie przekazują infor­macji na temat pedofilii do odpowiednich instancji. Jest to sprawa wyjątkowo delikatna. A dla Kościoła szczególnie ważna. W tym momencie bowiem wypada przypomnieć sa­krament spowiedzi, który jest obwarowany tajemnicą. Każdy duchowny jest potencjalnym z tego tytułu powiernikiem wielu spraw, łącznie z tymi najstraszniej­szymi, jak choćby morderstwa. Kościół wielki nacisk kładzie na tajemnicę spowiedzi. I trze­ba przyznać, że rzadko, bardzo rzadko zdarza się, aby jakiś spowiednik zapomniał o niej. Natomiast wielu wierność tajemnicy przypłaciło życiem. Na prawie pół miliona kapłanów, spowiadających na kuli ziemskiej, nie słyszałem mimo siedemdziesięciu pięć lat mojego życia, aby gdzieś miała miejsce zdrada tajemnicy spowiedzi. Jest to wielka łaska Boża.

A dla ludzi, zwłaszcza grzesznych, jest to niesłychanie ważne, że mogą z kimś się spotkać, przed kimś wyznać to, co im ciąży na sumieniu i że to pozostanie taje­mnicą. Jest to szczególny dar, jaki Pan Jezus pozostawił nam wszystkim. Nie zawsze nawet, tak na co dzień, z jego wielkości zdajemy sprawę.

Bądźmy wdzięczni Panu Jezusowi za ten sakrament, za jego obwarowanie tajemnicą. I dlatego każdy duchowny musi o tym pamiętać. Duchowny bowiem zawsze będzie pod tym kątem widziany, a gdyby na kogoś złożył donos, to trudno mu będzie się wytłumaczyć, czy ten ktoś był u niego u spowiedzi, czy też nie. To może podważać zaufanie do sakramentu. I dlatego nie można naciskać na duchownych, aby byli współpra­cownikami świeckich instytucji. Państwowe przecież organa mają tysiące osób właściwie przygotowanych i przeróżne sposoby, aby jak najszybciej docierać do źródeł zła, nie musi się do tego mieszać kapłanów.

Zresztą, mamy w telewizji publicznej ciekawy serial, poświęcony Ojcu Mateu­szowi. Autorzy scenariusza wykazują dużą wrażliwość na powyższą sprawę. Ojciec Mateusz ma wyjątkowy talent w docieraniu do przestępców, ale ni­gdy nie przekazuje informacji o jakimś sprawcy nawet swemu przyjacielowi - poli­cjantowi Mieczysławowi. Owszem podpowiada przesłanki, wskazuje na pewną logikę, ale nie ujawnia ani nazwiska ani imienia. Dziękuję przy tej okazji autorom tekstu za tę wrażliwość w odniesieniu do kapłańskiej posługi w konfesjonale.

W odniesieniu natomiast do wykroczeń kapłanów Prawo Kanoniczne przewiduje wystarczająco wiele sankcji. Wystarczy do nich sięgać, Nimi się posługiwać. Poz­wólmy z nich korzystać. Natomiast władze świeckie niech stoją na straży bezpieczeństwa ludzi, zgodnie z prawem cywilnym.

 

5. Kościół bowiem pragnie nawracać, a nie potępiać.

Taką jest Ewangelia. I do tego zachęca nas Chrystus. Na każde zło patrzymy jakby z trzech punktów: pierwszy aspekt - to rzeczywistość grzechu, drugi - to ktoś kto został pokrzywdzony, a trzeci - to sprawca. Staramy się zawsze jak najsumienniej ocenić fakt zła. Zabiegamy o pomoc ofierze, co w wypadku pedofilii jest wyjątkowo ważne. Ale też nie pozostawiamy bez nadziei grzesznika. On bowiem dzięki ofierze Chrystusa może się nawrócić. Może stać się nawet świętym. Może przynieść wiele dobrego. Przy tej okazji kolejny raz widać, że tylko Kościół zabiega o każ­dego człowieka, o jego życie, wychowanie i nawrócenie, jeśli byłaby potrzeba.

Jedynie w Kościele każdy człowiek, absolutnie każdy, ma prawo szukać ratunku. I tak to przekonanie stało się jedną z przesłanek, budzących nadzieję - chrześcijańskiej kultury. Piszą o tym wybitni literaci. Spotykamy się z uzna­niem większości myślicieli. Antropologia bez tego rodzaju wizji człowieka, straciłaby wiele na znaczeniu.

Z tego też względu warto, abyśmy pamiętali o tym, że Kościół spotykając się złem zawsze ratuje człowieka. I dlatego szuka źródeł zła, aby na przysz­łość postawić tamę grzechowi. Z takiego to myślenia, ale i z miłości płynęły słowa Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski o potrzebie usuwania przyczyn, także w odniesieniu do pedofilii. Samo ukaranie pedofila nawet najsurowsze, to tylko jeden wypadek. Usuwanie przyczyn natomiast, to ratunek dla tysięcy. Oczyszcza­nie z pornografii współczesnej kultury, ukazywanie znaczenia zdrowej moralności, umacniania ludzkiej woli w dążeniu do dobra oraz wiele innych działań ze zwyczajną modlitwą w tle, pomoże oczyścić naszą epokę od wszelkiego rodzaju oparów unoszących się nad moralnym zepsuciem.

Kończąc pragnę jeszcze kilka zdań skierować do kapłanów. Niech usłyszą je wszyscy Diecezjalnie! Czuwajcie nad waszymi umysłami, sercami i zmysłami. Nie załamujmy się pod wpływem upadków. Staraj­my się jak najszybciej powstawać. A ze strony władz cywilnych i dziennikarzy oczekujemy równego traktowania wszystkich, dziękując z góry za okazywaną kulturę oraz wrażli­wość na godność człowieka, nawet słabego.

Kapłanom przypominam ponadto słowa Jezusa: „Nie lękajcie się, idźcie na cały świat i głoście Ewangelię”, wytrwale szukajcie owiec, które poginęły. A prześladowania i trudności niech was nie przerażają. Następnie Pan Jezus dodaje: „...posyłam was jak owce między wilki. Bądźcie roztropni jak węże, a niewinni jak gołębie. Miejcie się na baczności przed ludźmi: będą was bowiem stawiać przed sądami, będą was biczować... Będą też was prowadzić - z mojego powodu - przed namiestników i królów, abyście składali zeznania przed nimi... Lecz kiedy was pozwą, nie martwcie się w niepokoju, co i jak będziecie mówić: będzie wam dane w tej chwili, co i jak trzeba mówić. Bo to nie wy będziecie mówić, lecz Duch Ojca waszego przemówi przez was.... A wy będziecie przedmiotem nienawiści dla wszystkich z powodu mojego imienia, lecz kto wytrwa do końca, będzie zbawiony... Nie lękajcie się... Nie bójcie się więc tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą... Czyż nie sprzedaje się dwóch wróbli za jednego asa? A jednak żaden z nich nie spada na ziemię bez woli Ojca... Nie bójcie się więc: jesteście warci więcej niż mnóstwo wróbli. Ktokolwiek opowie się za Mną wobec ludzi, Ja ze swej strony opowiem się za nim przed Ojcem moim, który jest w niebie” (Mt 10, 16-32).

I to zapewnienie niech będzie dla nas najważniejsze. Podziwiamy przecież tak wielu świętych. W modlitwach pamiętamy o wszystkich, którzy nas wyprzedzili do wieczności. Bądźmy więc spokojni, polecając się opiece Maryi, Królowej Polski i Matki Kościoła, Pannie Wiernej, która zawierzyła bez reszty Bogu i przez wieki świadczy o miłości Bożej, ofierze Jezusa Chrystusa i Prawdzie w Duchu Świętym! Każdemu zaś naszemu świadectwu Wiary niech towarzyszy błogosławieństwo Trójcy Przenajświętszej! Amen.

Wasz biskup

Antoni Pacyfik Dydycz