Donald Tusk został zapytany przez dziennikarzy w Brukseli o odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Wyraźnie wyprowadziło to polityka z równowagi. 

Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk na pytanie o odpowiedzialność za tragedię w Smoleńsku odparł, że raczej należy pytać o to, czy Polacy są w stanie wybaczyć PiS rozpętanie wojny domowej w naszym kraju i uczynienie z katastrofy pretekstu do tejże wojny. 

Jak dodał, "radykalny wrzask" jaki ma miejsce w Polsce jest spowodowany ustaleniami prokuratury oraz eskpertów dotyczących tego, co działo się przed katastrofą. 

"Nie bardzo wiem, co zrobi TVP z tą opinią, ale mam nadzieje, że uda się wiernie przekazać" - powiedział Tusk. 

Tusk odniósł się też do kwestii ewentualnej kary, jaka mogłaby go spotkać za wydarzenia związane z katastrofą. Mówiąc o hipotetycznej karze więzienia, albo nawet wysuwanej przez niektórych hipotetycznej karze śmierci, powiedział, że odbiera to jako... formę respektu.

Jak stwierdził, takie pomysły nie leżą w jego poczuciu humoru i dziwi go, że niektórzy parlamentarzyści mówiąc o karze dla niego idą drogą "zwyrodnienia" prezentowaną przez niektórych dziennikarzy i komentatorów. Jak dodał, ten atak na jego osobę sprawia mu jednak paradoksalną osobistą satysfakcję, bo jest to rodzaj respektu wobec niego. 

ds/wpolityce.pl