W kolejnych „Niedyskrecjach parlamentarnych” na łamach tygodnika „Wprost” Eliza Olczyk i Joanna Miziołek wyjaśniają, dlaczego Donald Tusk uznał, że nie potrzebuje spotkań z wyborcami i programu politycznego. Lider Platformy miał przenalizować kilka wariantów i stwierdzić, że każdy daje mu zwycięstwo.
Donald Tusk ma być pewny, że w 2023 roku przejmie władzę w Polsce. Rozmówca „Wprost” zdradził, że szef Platformy rozpisał wszystkie możliwe konfiguracje startu partii opozycyjnych w wyborach.
- „I z obliczeń wynika, że w każdej z tych konfiguracji opozycja wygra z PiS w 2023 roku „
- zdradził informator tygodnika.
W związku z tym Tusk miał stwierdzić: „władza sama wpadnie nam w ręce, dlatego nie ma się co zajmować spotkaniami z wyborcami czy pisaniem programu, bo to nie ma żadnego znaczenia”.
Teraz lider Platformy chce zająć się porządkami w opozycji i wyeliminowaniem z przyszłych list wyborczych polityków, którzy mogliby być dla niego problematyczni. Jednocześnie Tusk ma starać się o stworzenie jednej listy opozycji, która zapewni mu większą kontrolę nad obozem rządzącym.
Tymczasem ostatnie sondaże gwarantują zwycięstwo w wyborach Prawu i Sprawiedliwości. Według badania zrealizowanego dla DoRzeczy.pl przez Estymator, na partię rządzącą chce głosować ponad 36 proc. respondentów.
kak/Wprost.pl, DoRzeczy.pl