Trwa coś w rodzaju cyrku w wykonaniu polityków PO oraz KO przy granicy polsko-białoruskiej, a początek temu dali posłowie Szczerba i Joński wioząc na granicę rzekomo dla afgańskich (jak już wiadomo irańskich) uchodźców dwa śpiwory i jakieś drobiazgi. Do tego nie bardzo wiadomo, w jaki sposób zamierzali oni przekroczyć podwójną granicę Polski oraz Unii Europejskiej? Na bazie wymachiwania legitymacją poselską i immunitetem?

Następnie doszły koszmarne spektakle w wykonaniu posłanki Jachiry, która do mikrofonu mówiła, że imigranci nie mają gdzie „s...ć” (załatwiać potrzeb fizjologicznych) oraz kilku innych polityków i działaczy szeroko pojętej opozycji. Cel był jeden – dokopać rządowi, że nic nie robi, a do tego jeszcze wytknąć rzekomo niechrześcijańskie zachowania.

Działania polityków opozycji premier Mateusz Morawiecki ocenił wprost jako szkodliwe i zagrażające bezpieczeństwu kraju. Premier w czwartek stwierdził, że Polska zobowiązana jest przede wszystkim do ochrony własnej granicy. – Ludzie, którym szczerze współczuję, są narzędziem w rękach Łukaszenki – stwierdził.

Jak się okazuje także szef PO Donald Tusk ma całkowicie całkowicie inne podejście do ochrony granicy niż jego politycy.

Sytuację na polsko-białoruskiej granicy skomentował w sobotę Donald Tusk.

- "Polskie granice muszą być szczelne i dobrze chronione. Kto to kwestionuje, nie rozumie, czym jest państwo. Ochrona nie polega na antyhumanitarnej propagandzie, tylko sprawnym działaniu. Za czasów PiS polską granicę przekroczyło rekordowo dużo nielegalnych migrantów" – napisał na Twitterze Donald Tusk.

Czy zatem lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk nie ma kontroli nad działaniami polityów partii, którą zarządza? Warto mu chyba też przypomnieć, ilu imigrantów chciała przyjąć premier Ewa Kopacz.

mp/twitter/media/fronda.pl