Jak wiemy w Polsce trwają mistrzostwa świata w siatkówce. Mimo że mecze rozgrywane są w naszym kraju, to właśnie Polacy mają bardzo utrudniony dostęp do transmisji telewizyjnych. Prawa do siatkarskiej imprezy wykupił Polsat, który nie udostępnia jednak meczów w otwartym kanale, ale płatnym, stworzonym specjalnie z okazji imprezy.

Z tego powodu kibice wysyłają protesty do siedziby Polsatu i proszę o odkodowanie meczów siatkówki. Wszyscy uważają, że to wina telewizji Polsat. Okazuje się, że stoi za tym ... Donald Tusk.

Jak tłumaczy Marian Kmita, który szefuje redakcji Polsat Sport, "stacja nie chciała utrudniać Polakom dostępu do transmisji meczów i pobierać dodatkowych opłat. Zmusiła ją do tego dopiero sytuacja". - Do końca walczyliśmy o to, by był pokazywany na otwartej antenie - zwłaszcza mecze Polaków i spotkania finałowe. Decyzja o zakodowaniu została podjęta dopiero wtedy, kiedy zostaliśmy opuszczeni przez wszystkich zadeklarowanych wcześniej partnerów ze strony państwowej - wyjaśnia w "Polsce The Times" Kmita.

Kmita mówi wprost, że decyzja o zakodowaniu transmisji z meczów Polaków została podjęta przez zagadkową postawę rządu w stosunku do imprezy. - Mundial jest sukcesem Polski, choć polski rząd niewiele ma z tym wspólnego. Decyzja o zakodowaniu mundialu była konsekwencją jego zagadkowej postawy wobec turnieju. To też był rodzaj krzyku". I dodaje: "Za wszystkimi decyzjami o odmowie współpracy spółek Skarbu Państwa z Polsatem przy organizacji turnieju stał osobiście premier Donald Tusk - oskarża i dodaje, że podczas meczu otwarcia na Stadionie Narodowym i potem we Wrocławiu, podczas meczów Polaków rozmawiał z politykami z wielu frakcji Platformy Obywatelskiej. - Tych protuskowych i tych przeciw. Wszyscy potwierdzili - to była jednoosobowa decyzja premiera - podkreśla Kmita.

Widać, że nawet MŚ w siatkówce stanowią dla Tuska problem. Bo Polska ma żyć tylko newsami o Tusku, który został namaszczony szefem Rady Europejskiej.

ster/Polska The Times/rp.pl