Wobec prezentowanych przez opozycję totalną opinii, że najbardziej istotną cechą predestynującą Donalda Tuska do roli Przewodniczącego Rady Europy jest jego polskie pochodzenie, a my naród pomijając wszystko powinniśmy Tuska promować, choć ten błyskawicznie przebrawszy się w drelich przewodniczącego, od razu zapomniał skąd pochodzi.

Donald Tusk od dłuższego czasu jeśli nie od zawsze miał kłopoty ze swoją polskością i bynajmniej nie chodzi tutaj o ową opisywaną idiotycznie i wydumanie, która jest dla niego nienormalną. Bardziej o rozumienie Polski i Polaków o interpretacje tego kim my i kim ona – Najjaśniejsza ma być - tutaj chodzi. Dla Tuska Kraj nad Wisłą nigdy nie był celem, zresztą tak jak dla wielu innych polityków. Polska to jedynie drogą prowadzącą do celu czyli do władzy i tylko ona się liczyła.

Tusk nigdy nie miał ochoty ingerować w istniejący system polityczno gospodarczy i społeczny. Wbrew obietnicom wyborczym i własnym, gorącym zapewnieniom nie chciał niczego zmieniać w funkcjonującym układzie postmagdalenkowym, gdyż w tych warunkach jemu i jego powinowatym politycznie było najzwyczajniej dobrze. A jeśli już musiał coś zrobić to czynił niezbędne minimum, albo stawiał takie kroki, które zapewniały mu święty spokój. Używając filmowej analogii Tuska tak jak serialowego Franka Underwooda interesuje tylko władza i do niej, nie mając moralnych predyspozycji parł jak dzik do trufli.

Zaspokojone materialnie elity i usatysfakcjonowane tłustą opieką media tworzyły Tuskowi olimpijski tor lodowy, na którym ślizgał się niemal do końca swojej kadencji. I jeśli w tym szaleństwa była jakaś metoda, to jedynie ta umożliwiająca mu sprawowanie władzy za wszelką cenę nawet taką, która podzieliła naród na swoich i na moherów.

Przez czas trwania jego rządów naród skarlał obdzierany metodycznie z polskości, godności i tradycji, zaś obce koncerny wzmocniły swój stan posiadania jako lenno, które Tusk sprezentował zachodowi głównie Niemcom za poparcie jego polityki. Czas jego rządów to złoty okres dla liberałów wszelkiej maści lewaków i zwolenników ścisłych, wasalnych połączeń z Niemcami, Przez osiem lat jak pączki w maśle i złote rybki w basenie pływackim czują się wszelkie ruchy antynarodowe, feminogenderowe i te z bagna lgbt. Wielu polaków wybiera unijną unifikację, a chciwość, cwaniactwo i najzwyklejsze złodziejstwo nie tylko jest tolerowane ale urasta do rangi zalet.

Stając się prezydentem Europy Donald Tusk odwraca się od nowego rządu popierając jednoznacznie opozycję totalną, co szczególnie jest widoczne podczas sejmowego puczu gdy Tusk staje po stronie puczystów i porównuje sytuację w Polsce do grudnia 70 albo do grudnia stanu wojennego (to już wie tylko on). Tusk głosuje także za sankcjami wobec Polski za domniemane łamanie praworządności w naszym kraju, czyni tak zresztą cała POwska obsada Parlamentu Europejskiego.

W tym kontekście kontynuowanie przez Tuska kadencji Przewodniczącego Rady Europy to kontynuowanie obstrukcji polskiego rządu i dalsze knucie de facto przeciw naszemu krajowi. Żaden rząd państwa chcącego o sobie samo stanowić nie może sobie na to pozwolić.

Co do polskości Tuska i domniemanemu patriotyzmowi jakim jest ponoć wspieranie rodaka na tak ważnym stanowisku to mentalnie Donald Tusk już dawno przestał być Polakiem o ile kiedykolwiek nim był. To europejski kosmopolita zagarnięty rodzinnie i mentalnie przez żywioł niemiecki, przejmujący się bardziej sztafażem unijnej władzy niż Polską. Rzecz jasna werbalnie Tusk śle ważne inaczej, pokrętne i demagogiczne przesłanie, które jak chochola pieśń czaruje wszystkich kodziarzy i mainstream opozycji totalnej. W rzeczywistości jednak tokując w Polsce i o Polscr już teraz zabiega dla siebie o tłustą synekurę i złote dożycie, taki polityczny azyl z elementami władzy gdzie mógłby spędzić emeryturę.

Tusk tak jak tytułowy Rzewuski po za granicami kraju walczy aby było tak jak było i o ile ten pierwszy czynił to w Paryżu występując przeciwko królowi Stanisławowi Poniatowskiemu i reformatorom o tyle Tusk czyni to w Brukseli bowiem nie potrafi żyć w innej rzeczywistości niż ta, co była i tylko w niej, skarlałej namiastce prawdziwej Polski uzależnionej od Niemiec i Brukseli w owej bezojczyźnianej przestrzeni kraju nadwiślańskiego czuje się dobrze.

Gdzieś, pewnie w jakimś filmie, usłyszałem frazę, że ciało i krew nie wystarczą aby być człowiekiem. Twierdzę, że nie decydują także o tym czy jest się Polakiem. Powinien o tym pamiętać Donald Tusk – europejczyk i kosmopolita ale czy Polak?

Harley Porter/salon24.pl