Organizatorzy nieudanego zamachu stanu w Turcji planowali zabić prezydenta Recepa Erdogana. Takie informacje podają tureckie i bliskowschodnie media. Puczyści mieli też planować zatrzymanie tureckiego premiera.
 

W czasie, gdy doszło do przewrotu wojskowego prezydent Recep Erdogan był na wakacjach w Marmaris na południu kraju. Dziennik „Hurriyet” oraz telewizja Al-Jazeera informują, że na miejsce pojechały oddziały sił specjalnych, by pojmać i zabić prezydenta. Godzinę przed ich przybyciem na miejsce Erdogan miał jednak zostać ostrzeżony przez dowódcę Pierwszej Armii generała Umita Dundara.

Turecki prezydent wsiadł na pokład prywatnego samolotu i następne godziny spędził w powietrzu. W tym czasie dwa myśliwce F-16 pilotowane przez zwolenników puczu miały namierzyć prezydencką maszynę, ale z niewiadomych powodów ostatecznie jej nie zestrzeliły. Równocześnie trwał szturm 40 żołnierzy sił specjalnych na hotel w Marmaris, ale Erdogana już tam nie było.

Nad ranem prezydent wylądował w Stambule, gdy było już wiadomo, że bunt udało się zdusić. Nie wiadomo, gdzie wcześniej krążył samolot z prezydentem ani ile razy lądował. Tuż po informacjach o zamachu stanu Erdogan połączył się poprzez smartfona z telewizją CNN Turk i apelował do zwolenników, by wyszli na ulice.

Jak informuje ze Stambułu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, ofiarą zamachu miał być również premier Binali Yildirim, ale zdołał on uciec napastnikom.

"Dlaczego piloci nie zestrzelili samolotu prezydenta Erdogana jest tajemnicą" – powiedział agencji Reutera były turecki oficer wojskowy. Agencja przekonuje, że ma on wiedzę na temat wydarzeń z puczu. 

Wielu ekspertów i znawców tureckiej polityki uważa, że za puczem w istocie mógł stać sam rząd. To oczywiście jedynie przypuszczenia, ale komentatorzy podnoszą, że władze mogły albo wyreżyserować cały "zamach stanu", albo po prostu dowiedzieć się wcześniej o rzeczywiście planowanym puczu i zakulisowo przejąć nad nim kontrolę.

bbb/Polskie Radio - IAR, TVP Info