Niedawne referendum w Turcji, dające m.in. jeszcze więcej władzy prezydentowi, jest niedobrym sygnałem pogarszającej się sytuacji w tym kraju. Turcja od czasów rewolucji Mustafy Kemala Ataturka starała się iść drogą prowadzącą do suwerennego i demokratycznego państwa, na wzór krajów europejskich, USA czy Kanady, i podobnie jak Indie czy Japonia po drugiej wojnie światowej.

Na pewno krzywdzące i bolesne dla tureckiej dumy i godności było nieustanne odwlekanie i przedłużanie negocjacji akcesyjnych oraz blokowanie terminu rozpoczęcia procedury przystąpienia do Unii Europejskiej przez europejskie gremia decyzyjne. Wynikało z problematycznego dla krajów Europy dużego potencjału ludnościowego Turcji, co dawałoby temu krajowi ilość głosów w gremiach decyzyjnych UE większą niż Francja i porównywalną z Niemcami, a więc nie mogło się to podobać Paryżowi i Berlinowi. Pretekst o rzekomym 'zagrożeniu muzułmańskim' był w przypadku Turcji chybiony, gdyż społeczeństwo tureckie jest w przeważającym stopniu umiarkowane i rozsądne, potrafiące mądrze odróżniać wiarę od fanatyzmu, a miliony Turków od dziesięcioleci żyją i pracują w Europie, nie stanowiąc problemu i nie zagrażając porządkowi publicznemu. Turkom zdecydowanie udało się wyjść z wyjść z etapu plemienności - w przeciwieństwie np. do Arabów, którzy w dużej mierze pozostają nadal w mentalności trybalnej – i udało się stworzyć dzisiejsza Turcję: nowoczesny, odpowiedzialny i rozsądny naród.

Niestety, blokowanie wejścia Turcji do UE, wynikające w znacznej mierze z egoizmu krajów Europy Zachodniej, wywołało frustrację Turków, co zostało wykorzystane przez prących do władzy tureckich krypto-fundamentalistów.

Z jednej strony przyciskani i szantażowani moralnie przez mityczną 'liberalną demokrację', a z drugiej strony wabieni wizją Wielkiej Turcji, rozciągającej swoje wpływy na Azję Środkową i obejmujący wszystkie ludy turkojęzyczne, tak jak Kremlowski 'Ruski Mir' obejmować ma wszystkich Rosjan - Turcy, w tym duża część elit tureckich, i co ważne, także armia turecka, która tradycyjnie broniła świeckości i laickości państwa - dały się skusić imperialną wizją Wielkiej Turcji.

Trwa walka o serca i umysły Turków pomiędzy mamiącą wizją Wielkiej Turcji za którą kryją krypto-islamiści, a normalną demokracją która jest niczym innym jak prawem narodu do decydowania o swoich władzach, ich swobodnego wyboru i demokratycznej kontroli nad sposobem sprawowania władzy.

Jak na razie niewielką przewagę w ostatnim referendum zdobyli zwolennicy Wielkiej Turcji, za którymi kryją się islamistyczni fundamentaliści. Ale zmaganie równoważnych sił nadal trwa – połowa społeczeństwa Turcji jest otwarcie za wolnym i demokratycznym charakterem państwa, gdzie każdy obywatel ma zagwarantowaną wolność sumienia, i gdzie rządzi suwerenny naród, a nie stojący na czele państwa religijny nadzorca, tak jak np. w Iranie.  Zarówno w interesie Polski, jak i Europy i całego wolnego świata jest wolna i demokratyczna Turcja - państwa demokratyczne z zasady nie prowadzą ze soba wojen, a państwa autorytarne i niedemokratyczne potrafią tworzyć najbardziej zdawałoby sie nieprawdpopodobne alianse polityczne i wojskowe, tak jak np. sojusz Rosji Sowieckiej z III Rzeszą przeciwko II Rzeczpospolitej, i tak jak ostatnia 'niespodziewana' współpraca Ankary z Moskwą.

Szansa na przyjęcie Turcji do Unii Europejskiej Turcji została zmarnowana, i tak długo jak Turcja zsuwać się będzie w kierunku krypto-islamistycznego autorytaryzmu, ograniczając siłom demokratycznym swobody polityczne i kneblując niezależne media, tak długo nie ma mowy o powrocie do negocjacji akcesyjnych. Ale trzeba pamiętać, że dzisiejsze problemy tureckiego państwa w znacznej części spowodowane były przez egoizm tych państw europejskich, które nie chciały wzrostu konkurencji i wpływów ze strony dużego w skali europejskiej narodu tureckiego. I że powinniśmy z jednej strony odwoływać się do takich wartości i wolności jak demokracja czy wolność wypowiedzi, ale z drugiej strony nie powinniśmy zamykać Turcji perspektyw uczestnictwa w europejskich strukturach, takich jak np. Unia Europejska. Bo inaczej Turkom rzeczywiście nie pozostanie nic innego jak wybór imperialnej, ekspansywnej i potencjalnie agresywnej Wielkiej Turcji czy fundamentalistyczny islamistyczny ekstremizm.

Michał Orzechowski

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich

SDP.pl