Kraj, który Polakom kojarzył się z egzotycznymi podróżami, w krótkim czasie zradykalizował się i stał się wylęgarnią terrorystów.
Najbardziej europejski z krajów Maghrebu staje się kolebką zamachowców z ISIS. Według statystyk, najwięcej radykalnych islamistów rekrutowanych do walki w ramach Państwa Islamskiego, pochodzi właśnie z tego państwa.
Tunezja uchodziła za kraj liberalny i umiarkowany, jeśli chodzi o nastroje religijne. Wszystko zmieniło się po Arabskiej Wiośnie 2011 r. Obalenie dyktatora Ben Alego spowodowało eksplozję skrywanych, radykalnych emocji.
To właśnie z tego kraju pochodzą sprawcy najbardziej spektakularnych ataków na Europejczyków. Zaczęło się od zamachu na Muzeum Bardo w Tunisie w 2015, gdzie zginęły 24 osoby, a 50 zostało rannych, w tym Polacy. Potem był krwawy zamach na hotel w Sousse, w którym zamordowano 39 osób, a 36 zraniono.
Następnie skuteczny terroryzm tunezyjski został eksportowany do Europy. Sprzyjała temu polityka otwartych drzwi i pozbawiony kontroli napływ dżihadystów na Stary Kontynent. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Sprawcą zamachu w Nicei, gdzie zostały zabite 84 osoby, a ponad 300 było rannych, okazał się również 31-letni Tunezyjczyk, pochodzący z niewielkiej miejscowości Msaken koło Sousse.
Ostatnia masakra w Berlinie to także sprawka 24-letniego obywatela Tunezji, operującego wieloma nazwiskami, legalizującego swój pobyt w kilku krajach Europy, znanego jako Anis Amri. Tunezyjczyk urodził się w malowniczym, pustynnym mieście Tatawin.
Szacuje się, że w szeregach Państwa Islamskiego walczy kilka tysięcy Tunezyjczyków. Wielu z nich zradykalizowało się, zostało przeszkolonych i wysłanych do realizacji zamachów w Europie. Kolejny zamach z udziałem obywatela tego kraju jest na to koronnym dowodem.
Tomasz Teluk