Boimy się, że słowo odsłoni mieszkającą w naszym sercu nieprawość. Ten strach jest paraliżujący jak lęk przed śmiercią – pisze o. Włodzimierz Zatorski, benedyktyn.

To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku (Łk 11,29). Pan Jezus wiele razy ujawnia głęboką pretensję do ludzi o to, że nie potrafili Go przyjąć we właściwy sposób. Izrael przez całe wieki był przygotowywany na przyjście mesjasza, a w końcu gdy On przyszedł, nie potrafił Go przyjąć. Stąd wielki żal do ludzi. Problem jednak nie ogranicza się do Żydów za czasów Pana Jezusa. Jest to problem uniwersalny. Dostojewski w „Braciach Karamazow” opisuje fikcyjne spotkanie Wielkiego Inkwizytora z Jezusem, który po wiekach przyszedł ponownie do swojego ludu, aby zobaczyć, jak żyje. Inkwizytor, rozpoznawszy, skazał Go jednak na śmierć, bo uznał Jego metody działania za „nieskuteczne”. Sam lepiej wiedział, co należy ludziom dać i jak ich wychowywać do zbawienia.

Ta literacka fikcja chyba trafnie oddaje uniwersalny problem wiary. Żydzi żądali znaku, ale przecież Pan Jezus dokonywał wielu znaków. Były pośród nich cuda wskrzeszenia, rozmnożenia chleba… Czego zatem żądali? Jakiegoś znaku według swojego wyobrażenia. Tym znakiem według Pana Jezusa będzie ostatecznie zmartwychwstanie, ale znowu nie będzie ono znakiem według ich wyobrażenia. Właśnie nasze wyobrażenia są największymi wrogami naszego zawierzenia Bogu, który zawsze zaskakuje, gdy przychodzi. To dotyczy zarówno przyjścia w historii, jak i indywidualnego przychodzenia do każdego z nas.

Święty Paweł na początku Listu do Rzymian określa cel własnego powołania:

„Z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej … o Jezusie Chrystusie, Panu naszym. Przez Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze (Rz 1,1.4n)”.

Posłuszeństwo wiary jest naszą właściwą odpowiedzią na słowa i czyny Pana Jezusa. Oznacza ono wpierw wsłuchanie się w orędzie Jezusa bez uprzednich wyobrażeń na temat tego, co i jak powinien On mówić i co powinien robić. A następnie zawierzenie Jego słowu traktowanemu z całą powagą i odpowiedzialnością. To jest zadanie dla nas do dzisiaj. Niestety, także dzisiaj istnieje wiele uproszczonych mniemań na temat sensu i znaczenia Jego słowa. Często przyjmujemy je zgodnie z wcześniej przyjętym schematem. Nie jest ono wówczas słowem żywym. Aby je przyjąć prawdziwie, trzeba porzucić stare schematy, autentycznie wsłuchać się w brzmienie orędzia Pana Jezusa i pozwolić się Jego słowu zadziwić. Najbardziej jednak boimy się, że to słowo odsłoni mieszkającą w naszym sercu nieprawość. Ten strach jest paraliżujący jak lęk przed śmiercią. I rzeczywiście trzeba mieć odwagę umrzeć, aby prawdziwie z Nim żyć.

Włodzimierz Zatorski OSB / ps-po.pl