Fronda.pl: Jak interpretować fakt, że doradca prezydenta Donalda Trumpa gen. Michael Flynn podał się do dymisji?

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: Gen. Michael Flynn podał się do dymisji, ponieważ zażądał tego prezydent Donald Trump. To pierwszy ważny fakt, który nie przebił się dostatecznie do opinii publicznej. Trump dokonał pewnego PR-owskiego zabiegu, pozwalając mu udawać, że to jego decyzja. Dodatkowo miało to umniejszyć rangę sprawy. Decyzja prezydenta jest bowiem dużo poważniejsza od decyzji jego doradcy. Żądanie Trumpa, by gen. Flynn ustąpił świadczy o tym, że powody do tego musiały okazać się bardzo poważne, prawdopodobnie dużo istotniejsze niż ujawnione do tej pory. Mam na myśli tajne informacje, które albo zostaną ujawnione, albo wyciekną do mediów. W Stanach Zjednoczonych istnieje powiedzenie, które mówi, że każda tajemnica prędzej czy później trafia na pierwszą stronę „New York Times’a”. Tak działają sprawne i bezlitosne dla polityków amerykańskie media.

Co do tej pory wiemy o powodach dymisji gen. Michaela Flynna?

To co jak dotąd wiemy o powodach zdymisjonowania Flynna przez Trump to ukrywane negocjacje z ambasadorem rosyjskim, zanim jeszcze sam Flynn objął stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa. Odbywało się to w czasach kiedy Trump był prezydentem elektem, tj. wtedy, gdy nie miał jeszcze prawa do prowadzenia polityki zagranicznej, ponieważ urzędującym prezydentem był ciągle Barack Obama. Powstaje jednak ważne pytanie: Czy Flynn prowadził rozmowy z własnej inicjatywy, czy na polecenie Trumpa jako prezydenta elekta?

Co się stanie, jeżeli okaże się, że to właśnie Trump zlecał takie rozmowy?

Jeżeli okaże się, że Flynn prowadził rozmowy na polecenie Trumpa, to urzędujący obecnie prezydent będzie zagrożony. Wywołałoby to wielki nacisk na Trumpa, żeby odszedł. Przy tym dymisja Flynna, który był najkrócej urzędującym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, świadczy o chaosie jaki zapanował już wcześniej w administracji Trumpa. Dymisja wywołała wezwania również wśród republikańskich członków Kongresu, aby przeprowadzić śledztwo w sprawie kontaktu Trumpa i jego środowiska w kampanii wyborczej z Rosją. Stąd na przykład dowcip, którzy rzucił światowej sławy profesor studiów strategicznych w Londynie, Lawrence Freedman. Napisał na twitterze mniej więcej: „Czy Wasza Wysokość jest równie pozytywnie nastawiona wobec wizyty prezydenta Pence’a?”. O tym w świecie mówi się intensywnie, że Trump może być zmuszony do dymisji przez wychodzące na jaw fakty. Wracając do Flynna, to jeśli Trump polecił mu prowadzić dyplomację, zanim został zaprzysiężony na prezydenta, to byłoby to coś bez precedensu w dziejach Stanów Zjednoczonych z jednym niepełnym wyjątkiem.

O jakim wyjątku mowa?

Częściowy wyjątek to tajne negocjacje prowadzone przez ludzi ze środowiska Ronalda Reagana prowadzone w 1980 roku z Iranem. O negocjacjach tych Reagan prawdopodobnie wiedział, ale nie zostało to udowodnione. Ludzie Reagana obiecywali Ajatollahowi Chomeiniemu korzyści, w zamian za nieuwolnienie zakładników dyplomatów. Ta operacja ludziom Reagana się powiodła i przyczyniła się do jego zwycięstwa wyborczego. Została ujawniona po latach i jest powszechnie potępiona w Stanach Zjednoczonych, ale było za późno na egzekwowanie odpowiedzialności. Podobna operacja teraz wyszła od razu, co zmienia znacząco sytuację.

Czy sprawa dymisji Flynna pokazuje, że oskarżanie o prorosyjskość Trumpa było przedwczesne lub przynajmniej przesadzone?

To trafne pytanie, ale warto wyjaśnić, że już wiadomo publicznie, iż Trump dowiedział się najpóźniej kilka dni po zaprzysiężeniu o kontaktach Flynna z rosyjskim ambasadorem. Nie wiadomo, czy sam wydał polecenie do prowadzenia tych rozmów, ale wiadomo, że wiedział o nich od kilkunastu dni. Dlaczego nie zareagował od razu? Dlatego, że podjął decyzję dopiero, gdy zmusiła go do tego presja Kongresu, w tym coraz większy bunt Republikanów. Do śledztwa, które może przyjąć formę nawet komisji śledczych wzywają niektórzy republikańscy członkowie Izby Reprezentantów i Senatorowie. Pod wpływem tej presji, z opóźnieniem wobec rzeczywistego stanu wiedzy Trump dopiero zareagował.

To, że administracja Trumpa jest mniej prorosyjska niż zapowiadał w kampanii wyborczej, wynika z innych faktów. To się przejawia na inne sposoby i nie chodzi tu o sprawę Flynna. To się przejawia np. powtórzeniem stanowiska Obamy, że Rosja musi oddać Krym Ukrainie. Inny przykład to fakt, że Trump jako dowódca naczelny od 20 stycznia nie wydał rozkazu, by przemieszczające się do Polski i innych krajów wojska amerykańskie się cofnęły i wróciły do Stanów Zjednoczonych. Nie było takiego rozkazu, mimo różnych obaw.

Dziękujemy za rozmowę.