Stany Zjednoczone dokonały ataku odwetowego w Syrii. Około 60-ciu rakiet Tomahawk spadło na bazę sił powietrznych, z której według Amerykanów rozpoczęto atak chemiczny w prowincji Idlib. Prezydent Donald Trump tłumaczył przeprowadzenie ataku zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego USA i sojuszników.

To był pierwszy amerykański atak na wojska prezydenta Baszszara al-Asada. Jak poinformował Pentagon 59 pocisków manewrujących Tomahawk wystrzelonych z okrętów na Morzu Śródziemnym spadło na bazę Szajrat. Celem uderzenia były syryjskie myśliwce oraz cześć infrastruktury. Na lotnisku nie było rosyjskich samolotów. Amerykanie uprzedzili Moskwę o planowanej operacji.

Tłumacząc decyzję o ataku prezydent Donald Trump oświadczył, że poprzednie próby zmiany zachowania Asada zawiodły. "W rezultacie pogłębia się kryzys uchodźców a region pogrąża w destabilizacji, co stanowi zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników" - podkreślił prezydent USA.

Dwóch wpływowych republikańskich senatorów John McCain i Lindsey Graham pochwaliło decyzję Donalda Trumpa. Obaj wezwali prezydenta, by poszedł dalej i zniszczył całe lotnictwo syryjskie, które jest odpowiedzialne za wiele zbrodni w Syrii.

emde/IAR