To są moje rozważania dotyczące tego, czym Europa była w ostatnich dziesięcioleciach, czym jest teraz i czym być może będzie w przyszłości - Wystąpienie ś.p. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Berlinie na Uniwersytecie Humboldta (9.03.2006)


Panie i Panowie,

Pragnę zacząć od tego, że nie chciałbym dzisiaj wygłaszać wykładu czysto politycznego. Jestem człowiekiem, który prawie 30 lat życia spędził na uczelni. Wprawdzie od wielu lat nie wykładałem - a na pewno nie wykładałem nigdy w takich warunkach - to mam jednak pewne przyzwyczajenia. Trybuna polityczna, wywiad prasowy, wiec, seminarium o charakterze politycznym to jedna sprawa, a audytorium maximum słynnego w Europie uniwersytetu to sprawa odrębna. Dlatego też proszę nie traktować tego, co powiem, jako zespołu tez politycznych w ścisłym tego słowa znaczeniu.

To są moje rozważania dotyczące tego, czym Europa była w ostatnich dziesięcioleciach, czym jest teraz i czym być może będzie w przyszłości. Mówię być może, bo chciałem przypomnieć o jednym: przyszłości dokładnie nikt z nas nie zna. Europa przez wiele wieków była miejscem olbrzymiej ilości konfliktów, wojen. W wieku dwudziestym mieliśmy dwie wielkie wojny i myślę, że jeżeli mówimy dzisiaj o bliskiej solidarności, to trudno do tego, a w szczególności do II wojny światowej, nie nawiązać. Mieliśmy bowiem w Europie albo wojnę, albo tak jak po roku 1815 - oczywiście nie bez wyjątków - zasadę równowagi sił, a równowaga sił między państwami - między mocarstwami, jak wtedy mówiono - była regułą podstawową. Była esencją stosunków międzynarodowych, nie tylko w Europie, ale i na świecie. Po drugiej wojnie światowej, po jej straszliwych doświadczeniach, które dotknęły zarówno zwycięzców, jak i pokonanych, zwyciężyła inna idea, u której podstawy leżało wykluczenie wojny.

Było to również dzieło wybitnych jednostek, takich jak Konrad Adenauer i Robert Schumann. Trzeba tutaj jasno powiedzieć, że okres 61 lat, w którym poza Bałkanami, poza dwoma sowieckimi interwencjami - jedną w roku 1956, drugą w roku 1968 - wojen nie było. Można powiedzieć, że to jest pierwsze olbrzymie zwycięstwo europejskiej solidarności. Oczywiście ta solidarność przez pierwsze 44 lata po wojnie dotyczyła tylko części Europy - Europy, którą potocznie określamy jako Europę Zachodnią, tak przynajmniej mówi się w Polsce, bo Europa była przecięta murem. Można stwierdzić, że Mur Berliński, tu, w tym mieście, to pewna dosłowność. Natomiast Mur Berliński można traktować również przenośnie jako coś, co podzieliło Europę i co łączyło się także z zasadą równowagi sił między sowieckim imperium a USA i Europą. Skończyło się nie wojną, tylko rozpadem tego imperium, rozpadem, do którego ruch o nazwie Solidarność, ruch, który ogarnął w Polsce ok. 10 milionów ludzi - miażdżącą większość pracowników - w bardzo znacznym stopniu się przyczynił. To jest nasz wkład w początki tego, co możemy nazwać ogólnoeuropejską solidarnością.

Solidarność europejska, która zastępowała równowagę sił, miała od początków lat 50. pewien wyraz instytucjonalny. Początkowo dotyczyła tylko 6 państw. Mówię tu o Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali, później o Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej. Dopiero po 1989 roku kraje, które wcześniej znajdowały się po drugiej stronie kurtyny, mogły aspirować do tego, żeby w ramach tej Unii, gdzie zasada współpracy wyparła zasadę równowagi sił, mogły zaistnieć. Ten proces trwał długo, dzisiaj mogę powiedzieć, że zbyt długo, bo w przypadku Polski i 9 innych krajów, z których tylko dwa, Cypr i Malta, nie były wcześniej tzw. krajami socjalistycznymi, ten proces trwał około 15 lat. Dzisiaj można też mówić o tym, że większość Europy, choć daleko nie cała, ogarnięta jest nową zasadą współpracy, która zastąpiła zasadę równowagi sił. I trzeba sobie zdawać sprawę, że w wymiarze z historycznym jest to olbrzymi sukces. Ja wiem, że Europejczycy się do tego sukcesu przyzwyczaili, a szczególnie ci, którzy należą do państw starej Unii. Wiem, że chcą więcej, ale ważny jest już sam fakt, że ta zasada od kilkudziesięciu lat funkcjonuje w Europie i że dzisiaj można sobie wyobrazić spór francusko - niemiecki, a nie wojnę francusko - niemiecką.

Dzisiaj można sobie wyobrazić spór polsko - niemiecki, a nie wojnę polsko - niemiecką. To jest sukces bez precedensu w dziejach. I już ten sukces trzeba docenić, to jest bardzo, bardzo dużo. Natomiast oczywiście solidarność to nie tylko ogólna zasada współpracy. Trzeba ją w różnych dziedzinach konkretyzować. Mówiąc w największym uproszczeniu, ta solidarność najpierw wyrażała się we współpracy gospodarczej, później coraz bardziej przechodziła także na inne dziedziny, takie dziedziny, które wcześniej uchodziły za wyłączną domenę suwerenności poszczególnych państw. Muszę powiedzieć, że ostatnio miałem okazję przyglądać się dziejom współpracy w sprawach związanych ze zwalczaniem przestępczości. Sam się zdziwiłem, że pierwsze formy współpracy w przyszłej wspólnocie, ówczesnej Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej, wystąpiły tak późno i były tak wątłe, bo to dopiero lata 70. Ale widać, jak wiele utrwalonych przekonań trzeba było pokonywać, żeby współpraca, która wydaje się dość oczywista, bo przestępcy raczej mało trzymają się granic poszczególnych państw, była możliwa.

Mogę powiedzieć, że jeszcze jest daleka od tego, żeby była pełna. Występuje np. zasadnicza trudność, również w naszej polskiej konstytucji, ze sprawą europejskiego nakazu aresztowania. Ale to jest przykład tego, że poza współpracą gospodarczą w innych dziedzinach, choć znacznie wolniej, był pewien postęp, który powoli zaczął się też przekładać na sferę działań politycznych, na czysto zewnętrzną sferę wobec Unii. Tutaj jednak natrafiliśmy na problemy, które już trzeba określić jako bardziej zasadnicze. Oczywiste stworzenie z Europy, choć powoli, jednej strefy gospodarczej, dało pozytywne efekty. Można powiedzieć, że zasada związana z wyrównywaniem poziomów gospodarczych, która jest chyba kwintesencją solidarności w wymiarze gospodarczym, dała efekty, chociaż należałoby mieć wątpliwości, co do tego, czy jest ona dostatecznie pogłębiona. Jednak współpraca w charakterze politycznym dotyka zupełnie innej sfery problemów, można powiedzieć; zupełnie innej tradycji.

CZYTAJ DALEJ NA TEOLOGIAPOLITYCZNA.PL