Mołdawia pogrążyła się w największym od momentu uzyskania niepodległości kryzysie. W Kiszyniowie mamy do czynienia z faktyczną dwuwładzą. Z jednej strony rząd egzotycznej koalicji prorosyjskich socjalistów z proeuropejskim blokiem ACUM plus socjalistyczny prezydent, z drugiej dotychczasowy rząd PDM, lojalne wobec niego instytucje siłowe oraz Sąd Konstytucyjny, wszystko kontrolowane przez oligarchę Vlada Plahotniuca. Do takiej sytuacji na skutek prawdopodobnego porozumienia UE i USA z Moskwą. Jednak nawet jeśli uda się odsunąć od władzy obóz Plahotniuca, w dłuższej perspektywie może to być korzystne dla Moskwy. Celem długofalowym jest wciągnięcie Mołdawii do rosyjskiej strefy wpływu.

Po wyborach parlamentarnych w lutym 2019 roku w parlamencie powstała sytuacja patowa. Trzy siły (PSRM Dodona, PDM Plahotniuca, ACUM Sandu i Nastase) uzyskały podobne poparcie. Przez kilka miesięcy toczyły się negocjacje koalicyjne, a władzę sprawował dotychczasowy rząd PDM. Wydawało się, że najbardziej prawdopodobna będzie koalicja PDM z socjalistami. Już wcześniej Plahotniuc miał z Dodonem nieformalny układ. Jednak PSRM w wyborach wypadła najlepiej i prezydent postawił oligarsze twarde warunki, na które Plahotniuc nie zamierzał się zgodzić. Wydarzenia polityczne przyspieszyły tuż przed końcem okresu, jaki parlament miał na wyłonienie nowej koalicji. W obliczu groźby przedterminowych wyborów Zachód wywarł nacisk na blok ACUM, który dotychczas odrzucał możliwość koalicji zarówno z socjalistami, jak i z obozem oligarchy. Po wizycie w Kiszyniowie wysłanników USA i UE, prozachodni ACUM zaproponował koalicję socjalistom. Ci jednak nie spieszyli się do takiego układu, propozycję reformatorów potraktowali bardziej jako argument w tajnych rozmowach z PDM. Dodon wpadł jednak w pułapkę doświadczonego gracza, jakim jest Plahotniuc. Rozmowę ludzie oligarchy nagrali, a to co mówił podczas niej prezydent nie tylko kompletnie go kompromituje, ale przede wszystkim pokazuje, jak wielką rolę w obecnych wydarzeniach w Mołdawii odgrywa Rosja.

Dodon nie tylko zażądał najważniejszych stanowisk rządowych dla swoich ludzi z PSRM, ale też poinformował Plahotniuca, że socjaliści dostają co miesiąc finansowe wsparcie od Rosji (600-700 tys. dolarów). Co więcej, znany z prorosyjskiej postawy prezydent wskazał, że Moskwa chce być stroną w porozumieniu rządowym socjalistów z PDM. W obecności ambasadora Rosji miano by podpisać tajną umowę, przewidującą m.in. federalizację Mołdawii. Chodzi tak naprawdę o formalne przywrócenie zwierzchności nad separatystycznym Naddniestrzem ale na takich warunkach, że cała Mołdawia de facto stałaby się zależna od woli Kremla. Plahotniuc odmówił, a nagranie PDM zamierzała wykorzystać w kampanii przed przyspieszonymi wyborami, aby pogrążyć „zdrajcę” Dodona i jego socjalistów. Prezydent zareagował błyskawicznie i PSRM zawarła koalicję z ACUM. Powołano rząd. Jednak kontrolowany przez oligarchę Sąd Konstytucyjny uznał to za nielegalne, do tego zawiesił w obowiązkach prezydenta, zaś szef dotychczasowego rządu Pavel Filip przejął obowiązki głowy państwa i ogłosił przedterminowe wybory.

W tej chwili w Mołdawii panuje dwuwładza i rośnie groźna ulicznych starć. Rząd ACUM-PSRM z Maią Sandu na czele poparły USA, UE i Rosja. Jednak rząd PDM ma za sobą struktury siłowe, Sąd Konstytucyjny i media Plahotniuca. Moskwa wyraźnie popiera nowy rząd, choć jest on zdominowany przez proeuropejski blok ACUM. Rosjanie grają tu jednak długofalowo. Po ewentualnym wyeliminowaniu Plahotniuca i tak mają się odbyć wybory przedterminowe. Wtedy – przy osłabieniu PDM – socjaliści mają wszelkie szanse na zwiększenie stanu posiadania w parlamencie i zdobycie dominującej pozycji w koalicji lub nawet samodzielne rządy. W połączeniu z prorosyjskim prezydentem będzie to oznaczało szybkie wejście Mołdawii do rosyjskiej strefy wpływów. Pytanie, czy w Brukseli i Waszyngtonie zdawano sobie z tego sprawę, gdy postanowiono pójść na taktyczny sojusz z obozem promoskiewskim w Kiszyniowie? Może się bowiem okazać, że zły układ (zakonserwowane, niechętne reformom państwo pod kontrolą jednego oligarchy, który jednak w polityce zagranicznej przynajmniej deklaratywnie jest prozachodni) zastąpi jeszcze gorszy (prorosyjska sfederalizowana Mołdawia). Na pewno takie niebezpieczeństwo widzą w Bukareszcie i Kijowie – o czym świadczy stanowisko obu państw, które zamiast poprzeć rząd Sandu wolą jak najszybsze wybory. Przejście Mołdawii pod kontrolę rosyjską byłoby szczególnie niebezpieczne dla Ukrainy.

 Warsaw Institute