Tak dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazły się siły postkomunistyczne i zblatowani z nimi, reglamentowani, solidarnościowi opozycjoniści po 1989 roku jeszcze nie było. Wszystkie zainicjowane dotąd projekty polityczne albo dawno odeszły w niebyt albo na naszych oczach osuwają się w przepaść. Nawet niezniszczalne dotąd przez całe lata PSL, w sondażach osiąga ledwie 3 %. I to nie we wszystkich.

Kto dziś spamięta kreowane kolejno w tak zwanej „wolnej Polsce” twory polityczne? KPN, ZChN, KLD, SLD, UP, UD, UW, LPR, Demokraci.pl, Samoobrona czy Ruch Palikota? A i to zaledwie ułamek puszczonych w obieg pomysłów na zdemokratyzowanie naszej bezkrwawo odzyskanej z rąk komunistów ojczyzny. Po abdykacji Ryszarda Petru, okazało się, że jego kropka Nowoczesna partia ma ponad dwa miliony długu i 75% subwencji państwowych mniej, niż mogłaby pierwotnie otrzymywać. Zmiana lidera na niezbyt porywającą posłankę Lubnauer może tylko przyspieszyć likwidację projektu. Z zawodu matematyk, nowa liderka Nowoczesnej wygląda raczej na księgowego, który ma sporządzić bilans zamknięcia tej partii i odesłać ją do lamusa.

Na podobnej ścieżce znajduje się obecnie Platforma Obywatelska. Przewodniczący partii wraz z pozostałymi liderami postanowili przyjąć strategię obrony polityków swojej partii, zamieszanych, jak się okazuje, w coraz to nowe przekręty i afery. Co prawda pani prezydent Gronkiewicz-Waltz straciła ostatnio nie tylko stanowisko wiceprzewodniczącej partii, ale również, w sposób symboliczny, kamienicę przy ul. Noakowskiego 16, którą w sposób nie do końca legalny pozyskał jej mąż, jednak Platforma nie zamierza odcinać się od jednej z najbardziej prominentnych działaczek.

W poprzednich swoich wystąpieniach, etatowa legenda ,,Solidarności'', Władysław Frasyniuk, gdy jeszcze nie zachęcał do rzucania kamieniami w rządowe limuzyny, jednoznacznie stwierdził, że z takim prezesem jak Grzegorz Schetyna nie ma szans na odbudowanie marki PO. Kryzys przywództwa, po nieudolnych rządach Ewy Kopacz i czystkach politycznych po przejęciu władzy w partii przez Schetynę, nie jest dziś tym największym problemem ugrupowania. Afera reprywatyzacyjna, gdzie w roli głównej występuje do niedawna wiceprzewodnicząca, ciągnie Platformę na samo dno. Niemal codziennie wypływają nowe afery, zarzuty, podejrzenia o wyłudzenia czy nadużycia. Gwoździ do politycznej trumny partii Donalda Tuska pojawia się coraz więcej. Być może ważniejsze od gospodarczych afer mogą okazać się godzące w interes Polski działania i wypowiedzi samego Przewodniczącego Rady Europy i tytularnego „Słońca Peru”.

Czarna rozpacz musi ogarniać tych, którym do niedawna udawało się niemal wszystko. Tak jak obecnie, z reprezentacją polityczną beneficjentów III RP, tak źle nie było jeszcze nigdy. Z partyjnej układanki nie wyłania się ani ugrupowanie ani przywódcy, którzy potrafiliby wziąć na siebie ciężar utrzymania wykreowanych przy Okrągłym Stole elit, w politycznej i biznesowej grze. Promowany na charyzmatycznego lidera nowoczesnej lewicy Zandberg nie ma ani wystarczająco dużo wdzięku, ani uniwersalnego pomysłu na to, jak zostać choćby cieniem dawnego Leszka Millera. Stanowiący medialną trampolinę dla jego ugrupowania a prawdopodobnie wykreowany również przez jego środowisko, protest rezydentów, wypalił się szybciej niż się wszyscy spodziewali.

Mozolnie idzie też budowany wokół Pawła Kukiza szeroki front republikański. Nieszczególnie pomagają toporne i obcesowe agitacje antysystemowych publicystów, z których część otwarcie już zgłasza polityczne ambicje, co nie przysparza im szczególnej popularności. Sam Kukiz miota się od prawa do lewa, atakując a to totalną opozycję, a to nowe projekty „dobrej zmiany”. Przy okazji traci niebanalnych i rozpoznawalnych polityków, jak chociażby posła Andruszkiewicza, którego na koniec wyklinał i obraził jak mógł, do granic procesowych. Niewielu już wie, o co tak naprawdę chodzi partii Kukiz’15 a tym bardziej samemu jej liderowi.

Niełatwo Pawłowi Kukizowi uwolnić się od przeszłości. Długie cienie wloką się za jego ugrupowaniem i nim samym. Jeszcze w 2015 roku przyznawał przed kamerami, że w tworzeniu jego ruchu pomagali mu oficerowie SB, WSI i ZOMO. Tylko ten fakt, w połączeniu z długoletnią przyjaźnią z Grzegorzem Schetyną i układem wrocławsko-opolskim, oraz obecne głosowania w Sejmie przeciwko reformom wprpwadznym przez PiS, będą odbijały się męczącą czkawką podczas każdej kolejnej kampanii wyborczej. Kukiz i jego stronnicy są teraz skutecznie używani do siania zamętu i rozbijania jedności po prawej stronie sceny politycznej, ale gdy to paliwo się wyczerpie, zostaną co najwyżej wykorzystani do kolejnych zadań ekspiacyjno-rozliczeniowych a następnie wyrzuceni na śmietnik historii jak Palikot i jego partia.

Czy jest jeszcze jakaś polityczna nadzieja dla postkomunistycznego układu, któremu tak wygodnie i bezpiecznie żyło się w Polsce przez ostatnie 30 lat? Na jak długo wystarczą demonstracje zmęczonych życiem, podstarzałych współpracowników organów bezpieczeństwa i resortów siłowych PRL spod znaku KOD i Obywateli RP? Ile dodatkowych miesięcy zdołają im kupić protesty w obronie konstytucji? Czy kanclerz Merkel, uporawszy się z powyborczymi problemami na własnym podwórku, zdąży z odsieczą i szczegółowymi instrukcjami dla totalnej opozycji, przekazywanymi w niemieckiej ambasadzie na Jazów 12? Czy pan Soros dośle kolejne transze gotówki?

Do niedawna był jeden pewniak, „nadzieja czerwonych i różowych”, jedyny człowiek, który miał hipotetyczne szanse w wyborczym starciu z prezydentem Dudą i spędzał sen z powiek Prezesowi. Po nabraniu europejskiej ogłady i światowego sznytu, miał wrócić do Polski i poprowadzić "swoich" jeszcze raz do zwycięstwa. Wystarczyły jednak jego ostatnie wypowiedzi i działania skierowane przeciwko Polsce,  żeby przekreślone zostały jakiekolwiek szanse Donalda Tuska na odegranie znaczącej roli w lokalnym życiu politycznym. Tolerancyjni Polacy wybaczyli swego czasu i puścili mimo uszu dziadka z Wermachtu, jednak nie zapomną i nie wybaczą komuś, kto publicznie wyparł się swojej polskości. "Kaszub z doświadczeniem polskim"? Nie potrzebujemy na tronie cudzoziemskich królów.

Paweł Cybula