Znane i funkcjonujące od lat w krajach zachodnich określenie ,,fakenews'' na dobre zagościło w języku polskich polityków i publicystów. Reprezentanci totalnej opozycji oraz wspierające ją mainstreamowe media nie tylko wyspecjalizowały się w opisywaniu tego zjawiska w teorii, ale powszechnie stosują je w praktyce.

Rządy „dobrej zmiany” mają się coraz lepiej. Gospodarka przyspiesza, napływają zagraniczni inwestorzy, rosną przychody do budżetu, ściągalność podatków i PKB, zwykłe polskie rodziny korzystają z dobrodziejstw 500+, a w sondażach Prawo i Sprawiedliwość przekroczyło już 40%. Cóż zatem pozostaje totalnej opozycji? Produkowanie i kolportowanie fałszywych informacji! A mogą to robić, bo jak dotąd nie zostało uchwalone prawo, które w szczególny sposób za szerzenie dezinformacji karałoby antyrządowych propagandystów.

Najbardziej znanym chyba fakenewsem ostatnich lat była publikacja w trakcie kampanii wyborczej w 2015 r. przez redaktora Lisa wiadomości, pochodzącej z rzekomego konta córki kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy, o tym, że „Tata powiedział, że jak zostanie prezydentem odda Oscara Amerykanom.” Po tym programie rozpętała się prawdziwa burza, a skruszony Lis musiał w świetle kamer przepraszać Andrzeja Dudę i jego rodzinę.

Teraz praktyki propagowania fałszywych wiadomości są bardziej subtelne ale też bardziej powszechne. Dezinformatorzy wykorzystują zarówno plotki, jak i zdjęcia czy filmy. I tak, zdjęcia przedstawiające wagony wiozące drewno w Portland w USA, zostały wykorzystane do propagandy przeciwko wycince zaatakowanych przez kornika drukarza drzew w Puszczy Białowieskiej, a zdjęcie z oryginalnego festiwalu w Woodstock w 1969 r. zostało wykorzystane jako wizytówka organizowanej przez Jerzego Owsiaka „zabawy w błocie” pod niemiecką granicą.

Dziś do fakenewsowej koalicji dołączył sam król Europy, Donald Tusk, który w swoim tweetterowym wpisie zwrócił uwagę na zagrożone wycofaniem z kanonu lektur szkolnych dzieła Czesława Miłosza. Czy tak wytrawny polityk dał się wkręcić w opozycyjną propagandę, czy też umyślnie i celowo postanowił wziąć udział w antyrządowej kampanii?

Wyjaśnienie przyszło szybko i to z najbardziej wiarygodnego źródła, jakie możemy sobie wyobrazić. Ministerstwo Edukacji Narodowej jednoznacznie zadeklarowało, że „twórczość Czesława Miłosza była, jest i będzie w polskich szkołach.”

Warto sprawdzać wiarygodność informacji i weryfikować ich prawdziwość w kilku źródłach. Szczególnie tych „przełomowych newsów”, które tak radośnie i z zapałem propagowane są przez reprezentantów totalnej opozycji.

Paweł Cybula