Sylwia Cisoń, gdańska radna i dyrektor biura poselskiego Barbary Nowackiej poinformowała w mediach społecznościowych o przykrej podróży z synami na mecz Lechia Gdańsk – GKS Katowice, po której musiała spędzić noc na SOR-ze. Kobieta skorzystała z aplikacji przewozowej.

- „Gdy zwróciłam uwagę, że Pan najpierw podjechał po nas w złe miejsce, a teraz wysadził nas również w złym miejscu i utrudnia ludziom życie, nie znając języka w tej pracy, wpadł w szał i gdy już wysiadaliśmy, wykrzykując wulgaryzmy, próbował mnie opluć, a ostatecznie wyciągnął gaz i spryskał mi twarz”

- relacjonowała na Instagramie.

- „Na szczęście dzieciom nic się nie stało. Ja trafiłam na ostry dyżur z poparzoną połową twarzy, całą szyją i dekoltem”

- dodała.

W reakcji na relację Cisoń, jeden z internautów przekazał portalowi Trójmiasto.pl nagranie z rejestratora w taksówce, które rzuca nieco inne światło na opisane przez radną wydarzenia. Wbrew jej słowom, kierowca dobrze posługiwał się językiem polskim i wyjaśniał pasażerce, że źle zaznaczyła miejsce docelowe w aplikacji. Ta jednak reagowała agresją, sięgając po wulgarny język.

- „Przyjeżdża pan nie w to miejsce, w którym ja stałam, czekam na pana, k***a, dziesięć minut. Jestem spóźniona”

- mówiła.

- „Poprawnie wpisałam adres, nie pierwszy raz jadę na ten adres. Jak się nie orientujemy, to trzeba, k***a, wracać do swojego kraju. A nie, k***a, być w kraju, w którym się nie zna języka i się nie wie, jak jechać. Skarga pójdzie i będziemy rozmawiać w inny sposób”

- dodała.

Oświadczenie Cisoń

Po publikacji nagrania Sylwia Cisoń wydała oświadczenie, w którym wyraziła żal z powodu języka, którym się posługiwała.

- „Bardzo przepraszam za wulgaryzmy oraz zbyt mocne słowa, których użyłam pod wpływem silnych emocji. Bardzo żałuję i wiem, że nie powinno mieć to miejsca. Pragnę jednak podkreślić, że opublikowane nagranie przedstawia jedynie fragment całej sytuacji i nie oddaje pełnego jej przebiegu. Nie słychać na nim, jak kierowca obraża mnie słownie, pluje na mnie, a ostatecznie - bez żadnych podstaw - używa wobec mnie gazu pieprzowego”

- napisała.

- „Z całą stanowczością chcę zaznaczyć, że moje słowa nie usprawiedliwiają użycia przemocy fizycznej ani agresji, której doświadczyłam. Całą sprawą zajmuje się policja”

- podkreśliła.

Poinformowała też, że poprosiła o zawieszenie w prawach członka w Klubie Radnych Koalicji Obywatelskiej i strukturach partii Inicjatywa Polska do czasu wyjaśnienia sprawy.