Konflikt na Bliskim Wschodzie to konflikt mocarstw o kontrolę nad zasobami naturalnymi w regionie. Dla Rosji to być albo nie być, więc Putin postawił wszystko na jedną kartę co może skutkować tylko jednym - wojną na pełną skalę.

 

Wojna w Syrii jest przeważnie komentowana w kategoriach starcia cywilizacji. Liberałowie chętnie wskazują na etniczne tło konfliktu. W ich narracji jest to wojna religijna za którą stoją fanatycy. Z kolei Rosja jest najczęściej przedstawiana jako lokalny agresor, którego ambicje sprowadzają się do narzucania swojej władzy ościennym narodom. Jest to narracja z gruntu fałszywa.

Rzeczywiste motywy konfliktu na Bliskim Wschodzie są oczywiście ekonomiczne. Bój toczy się o kontrolę nad zasobami naturalnymi w tym najbardziej zapalnym regionie świata. Ta przeklęta, pustynna ziemia, jest pełna ropy i gazu, za które dadzą się zabić wszystkie mocarstwa świata.

Aby unaocznić sobie genezę obecnego konfliktu wystarczy przypomnieć, że wiele lat temu w Katarze odkryto największe złoża gazu ziemnego na świecie. Tak wielkie, że zaszkodziłoby to nawet Amerykanom, a Rosję wypchnęłoby z rynku. Zwłaszcza, że Turcja jest zainteresowana, aby stać się głównym krajem tranzytu gazu do Europy.

Nowy gazociąg przesyłający katarski gaz z Zatoki Perskiej do UE mógłby przebiegać zarówno przez Arabię Saudyjską, Kuwejt i Irak, jak i przez Arabię Saudyjską, Jordanię i Syrię. Katar jest zainteresowany dostępem do gazociągu Nabucco, omijającego Rosję, ale tutaj konieczna byłaby także współpraca z Iranem.

Gra także toczy się w szerszym kontekście geopolitycznym. Chodzi także o sprzedaż gazu do Azji, głównie do Chin, przy malejącym eksporcie do Stanów Zjednoczonych. Katar czuje na plecach konkurencję nie tylko Rosji, ale także Australii, która już planuje zwiększenie wydobycia, aby wykorzystać zawirowania na rynkach i umocnić swoją pozycję.

Tak długo, jak w Syrii trwa wojna domowa realizacja tego planu nie będzie możliwa. Innymi słowy dotąd jak Rosja będzie wspierała reżim Bashara Al-Assada, gazociąg nie powstanie. Dlaczego zaś Rosja jest obecna na wojnie w Syrii? Jak to niedawno wyznał z rozbrajającą szczerością jeden z emerytowanych generałów - niejaki Leonid Iwaszow, gdyby Rosja nie wtargnęła do Syrii to krajowi groziłoby bankructwo. Nie jest więc to wojna szlachetnych Moskali z terrorystami, lecz wojna ze wspierającymi opozycjonistów Amerykanami.

Tak samo wykorzystują Syrię Katar i USA zainteresowane wspólną eksploatacją złóż. Nie dziwmy się więc, że z tego regionu uciekają ludzie, bo ta ziemia i tak będzie zaorana przez mocarstwa, a oni mogą tylko zbierać trupy. Chodzi przecież o byt Gazpromu - fundamentu budżetu Kremla, być albo nie być putinowskiej Rosji. W takim kontekście organizacja pomocy humanitarnej dla Syrii nabiera już charakteru ogólnoświatowego.

Ostatnie wydarzenia na Wschodzie - wypowiedzenie wszelkich traktatów rozejmowych, przerzucanie coraz większej ilości wojsk i uzbrojenia na Południe, przygotowanie rakiet do pełnej gotowości bojowej, ćwiczenia wojskowe na wielką skalę, zwiększenie budżetu wojskowego kosztem cięć socjalnych mogą oznaczać tylko jedno - Rosja na Bliskim Wschodzie nie odpuści.

Eskalacja konfliktu Rosja - USA jest wysoce prawdopodobna. Dlatego Polska musi być czujna, aby nie dać się wciągnąć w globalny konflikt, w którym nie mamy żadnego interesu. Jedną z opcji mogłoby być wywołanie lokalnej wojny, która dodatkowo osłabiłaby Rosję, która nie byłaby w stanie prowadzić konfrontacji na wielu frontach jednocześnie, co byłoby na rękę Amerykanom.

Może czas także porzucić ideologiczną i historyczną mitologię, a skupić się na kwestiach ekonomicznych, mających dominującą rolę we współczesnych konfliktach militarnych.

Tomasz Teluk