"Nie ukrywam, że nie zgadzam się z decyzją prezydenta o zawetowaniu ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Były one obarczone błędami, które należało poprawić. Na miejscu głowy państwa pewnie odesłałbym jedną z nich do Trybunału Konstytucyjnego, a w ogóle postarałbym się o szybką nowelizację tam, gdzie widać problem" - pisze Tomasz Sakiewicz na łamach "Gazety Polskiej" (nr 31/2017 02.08.2017). 

"Prezydent uskarżał się, że nie był odpowiednio doinformowany. Bez względu na to, co mówi minister Zbigniew Ziobro, ten argument trzeba brać serio, tym bardziej że jako zwykły obywatel też byłem mocno niedoinformowany. I niekoniecznie dlatego, że się tym nie interesowałem. Pośpiech nie sprzyjał kampanii informacyjnej. Prawdę mówiąc, nie było jej w ogóle. To, że prezydentowi brakowało wiedzy, by na czas zareagować, pewnie wynika z kilku rzeczy: jedną z nich jest konflikt, który wybuchł między politykami, kiedy Zbigniew Ziobro opuszczał PiS i do dziś chyba czuje głębokie urazy" - dodaje autor.

"Inny powód to to, że do tak ważnej sprawy nie zaangażowano najważniejszych urzędników Kancelarii Prezydenta. Przy tego typu ustawach trzeba mieć nie tylko wiedzę prawniczą, lecz także doświadczenie polityczne.  Prezydent wetując ustawy, przejął odpowiedzialność za dokończenie reformy sądownictwa w Polsce. Przyjmuję to w dobrej wierze" - stwierdza Sakiewicz.

"Ucieszyła mnie bardzo podobna deklaracja Jarosława Kaczyńskiego. Są chwile, w których przywódca musi pokazać drogę wyjścia z kłopotów i właśnie Kaczyński pokazał się jako mąż stanu" - wskazuje.

"Absolutnie nie zgadzam się na obrażanie polskiego prezydenta. O ile można sobie zadać pytanie, w jakim kierunku dryfuje Andrzej Duda, o tyle fakt, że jego wątpliwości podzielają tacy ludzie jak Zofia Romaszewska czy Jan Olszewski, pokazuje, że problem nie był wydumany. Prezydent musi napisać ustawę, która będzie akceptowalna dla większości parlamentarnej, czyli dla PiS, i jednocześnie nieobarczona poprzednimi błędami. I nie może się z tego wykręcić ani z tym zwlekać. Jest nam to winny i poniesie ogromną odpowiedzialność, kiedy reforma sądownictwa rzeczywiście się zatrzyma" - ostrzega.

"PiS z kolei  jest nam winny postawę, która ułatwi prezydentowi wyjście z tej sytuacji. My możemy się obrażać, politycy nie. Oni mają być skuteczni. Liczę tu na działania szefa gabinetu prezydenta Krzysztofa Szczerskiego, który nie był autorem ostatnich decyzji, a ma wiedzę i doświadczenie polityczne. A my włączmy się w akcję zbierania miliona podpisów pod petycją w sprawie reformy sądownictwa" - stwierdza wreszcie.

mod/gazeta polska