„Przyznaję się do kolejnego, horrendalnego błędu w przewidywaniach. Od dawna byłem głęboko przekonany, że nadchodzące tygodnie będą w Polsce czasem erupcji narodowego entuzjazmu i obywatelskiej dumy. Oto właśnie organizujemy największą imprezę w naszej historii. Może nie wszystko zapięto na ostatni guzik, ale nigdy wcześniej nie zbudowano u nas tylu pięknych stadionów i tylu kilometrów nowoczesnych dróg. 23 lata po wielkim przełomie możemy pokazać światu, jak wielką drogę przeszliśmy, jak wielką pracę wykonaliśmy”- pisze we wstępniaku Lis, który rozdziera szaty przez „dzikie ataki na ataków na legalnie wybrane polskie władze” ( bo nie było takich rzecz jasna podczas legalnych rządów PiS-u- przyp. Ł.A). Według Lisa teraz mamy czas podkopywania fundamentów naszej demokracji.


„Czas rzucania najbardziej niepohamowanych oskarżeń, najbardziej brutalnych insynuacji, najbardziej odrażających oszczerstw. Czego dowiaduje się Polak od lidera  opozycji i jego totumfackich? Dowiaduje się, że prezydent i premier to zdrajcy, że zdrajcy ci aktywnie uczestniczyli w doprowadzeniu do śmierci prezydenta, pierwszej damy i prawie stu innych osób. Że prezydent został zamordowany, że władza niszczy wolność słowa, że współodpowiada ona za ścięcie „głowy narodu", że Polska musi odzyskać wolność, którą „racz nam wrócić panie"- pisze LiS.  Kabaret? Dewiacja? Paranoja? Margines?- pyta naczelny „Newsweeka”. Zapewnie nie raz odpowie on na pytanie, które jest przecież retoryczne. Oglądając program Lisa i czytając „wprostweek” zdajemy sobie sprawę z dewiacji pisowców, którzy kabaretowo chcą obalić demokrację. A to wszystko w przypływie paranoi marginalnego ugrupowania. Klei się na narracja. Oj klei…

 

Łukasz Adamski