Jan Paweł II niemal przez cały pontyfikat mówił, że wokół nas toczy się walka cywilizacji śmierci z cywilizacją życia. Franciszek mówi o cywilizacji nienawiści i cywilizacji miłości. Akcent położony nieco inaczej, ale w gruncie rzeczy idzie o to samo. O walkę zła z dobrem. Dziś kiedy zwolennicy aborcji krzyczą o naruszaniu prawa kobiet do decydowania o „własnych macicach”, itp. nie ma wątpliwości, że zło jest w natarciu, w ofensywie. Gdy jedna z największych gazet w tym kraju otwarcie nawołuje do buntu, do czarnego protestu, do wychodzenia na ulicę – a to wszystko w obronie rzekomo odbieranej nam wolności – trzeba się chwilę zastanowić. Gdy jedna z popularnych aktorek na łamach innej poczytnej gazety obwieszcza, że przed laty zabiła swoje dziecko, to trzeba się zastanowić jeszcze głębiej. O co w tym wszystkim chodzi? Skąd tak wściekły atak na życie nienarodzonych dzieci? Skąd atak na ludzi, którym na tym życiu zależy? Skąd zaciekły atak na hierarchię Kościoła i operowanie kłamstwem?

Stawiam te pytania choć odpowiedzi znam. Nie mam wątpliwości, że to właśnie przejaw walki dobra i zła. Co wydaje się istotne, to fakt, że kontrowersyjny projekt ustawy zakazujący aborcji w istocie nie został przegłosowany. Na razie trafił jedynie do sejmowych komisji, które mogą go całkowicie zmienić lub trzymać u siebie do końca kadencji. Nikt nigdzie nie powiedział, że rozwiązania proponowane przez środowiska pro-life zyskają akceptację posłów, potem senatorów i wreszcie prezydenta. To właściwie jest nieważne. Idzie o to, by opinię publiczną zmanipulować, zawładnąć jej umysłami. Stąd kłamstewka, niedomówienia, autorytety, protesty, itp. Rzecz w tym, by człowiek przyjął kłamstwo za prawdę. Ten sposób działania znamy z przeszłości. Manipulacją ludzie posługują się w stosunku do siebie niemal od początku istnienia świata. Niestety kiedy ją dostrzegają czasem za późno jest na reakcję.

Co zatem robić? Jak z tym wszystkim walczyć? Myślę, że zwolennicy cywilizacji śmierci coraz częściej sięgają po oręż, po który sięgać powinni ci, którzy są za życiem. Święty Paweł w liście do Tymoteusza pisał o tym, by głosić w porę i nie w porę. Nie ustawać, bo przyjdzie „chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom”. Czyż właśnie nie jesteśmy tego świadkami? Czy nie odwracają się od prawdy? Czy to nie oni zaczęli głosić w porę i nie w porę? Czy to nie ich „prawda” zaczyna odnosić zwycięstwo? Pora chyba wrócić do Pawłowego nawoływania: „głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę”. Pora zacząć w praktyce stosować odwołujące się do św. Pawła wołanie papieża Franciszka, by zacząć się naprzykrzać. Ojciec święty w adhortacji „Evangeliii gaudium” pisał tak: „Ileż słów stało się niewygodnych dla tego systemu! Naprzykrzamy się gdy mówimy o etyce, naprzykrzamy się, gdy mówimy o światowej solidarności, naprzykrzamy się, gdy mówimy o dystrybucji dóbr, naprzykrzamy się, gdy mówimy o obronie miejsc pracy, naprzykrzamy się, gdy mówimy o godności ludzi słabych, naprzykrzamy się, gdy mówimy o Bogu domagającym się zaangażowania na rzecz sprawiedliwości. Innym razem słowa te stają się przedmiotem haniebnej, oportunistycznej manipulacji. Wygodna obojętność wobec tych kwestii pozbawia nasze życie i nasze słowa wszelakiego znaczenia”. 

Nie przestawajmy zatem się naprzykrzać. Dziś świat i Polska bardzo tego naprzykrzania się potrzebują!

Tomasz Krzyżak