Z prawdziwym entuzjazmem Konferencja Episkopatu Polski podała informacje na temat życia zakonnego w Polsce. Radość podchwyciły katolickie media. Entuzjastyczny tekst na ten temat zamieściła też Fronda.pl.

Przedstawione statystyki na pierwszy rzut oka wyglądają wspaniale. Jest duża liczba dzieł prowadzonych przez zakony. Cała rzesza sióstr zakonnych i zakonników – w blisko 180 zgromadzeniach jest ponad 32 tys. osób. Można byłoby pomyśleć, że nie jest źle. Ale diabeł (nie wiem czy to właściwe w tym temacie określenie) jak zwykle tkwi w szczegółach. Weźmy np. statystykę dotyczącą zakonów kontemplacyjnych. Dowiedzieliśmy się np. , że w Polsce są 83 domy tych zgromadzeń, w których mieszka 1303 zakonnice. Tymczasem w 2009 roku domów było 84, a w nich 1455 zakonnic. Kryzys życia zakonnego za klauzurą widoczny jest gołym okiem. Ale o tym cisza.

Na początku stycznia – na innej konferencji w episkopacie - z entuzjazmem podkreślano, że liczba księży w Polsce z roku na rok rośnie. Nikt jednak nie mówił, że to efekt wydłużania się czasu życia. Duchownych jest wprawdzie więcej, ale są coraz starsi. Prawie 1/3 z 30 tys. kapłanów, którzy pracują w Polsce, to emeryci. Młodych nie przybywa. A widać to wyraźnie w statystykach.

Jeszcze kilka lat temu na pierwszy rok do seminariów duchownych przyjmowano po ok. 1000 osób rocznie. W 2005 roku (roku śmierci św. Jana Pawła II) mieliśmy swego rodzaju apogeum – 1145 kandydatów w seminariach diecezjalnych. Ale potem nastąpiło wyraźne załamanie i krzywa statystyk poszła w dół. W 2010 roku na pierwszym roku było 675 osób, w 2015 nieco ponad 500, a jesienią ub. roku naukę rozpoczęło jedynie 480 kandydatów. Mniejsza liczba przyjętych do seminariów to w perspektywie mniejsza liczba księży. W 2013 roku święcenia kapłańskie przyjęło 401 diakonów, w ubiegłym 334 – spadek o 17 proc.

Kryzys powołań widać także w seminariach zakonnych i w ogóle w zakonach. Kandydatów na braci zakonnych jest jak na lekarstwo.

Spójrzmy na praktyki religijne. Komunikat episkopatu Polski na ten temat sprzed kilku dni znów był entuzjastyczny: wzrost liczby Polaków uczęszczających na niedzielne msze. Jak duży to wzrost? 0,7 proc. – z 38,3 do 39 proc. - a zatem mieszczący się w granicy błędu statystycznego. Czy jest się z czego cieszyć? Moim zdaniem tylko z tego, że od 2008 roku liczba osób uczestniczących w niedzielnych liturgiach oscyluje w granicy 40 proc.

Inne dane statystyczne potwierdzą niestety tezę o tym, że Kościół w Polsce zaczął powoli wchodzić w kryzys, że zmienia się wiara Polaków. Nie potrzebujemy zaklinania rzeczywistości, ale poważnej dyskusji na temat kondycji chrześcijaństwa w Polsce. Ktoś powie, że przemawia przeze mnie pesymizm, że za wcześnie biję na alarm. Trochę tak, ale przecież „lepiej zapobiegać niż leczyć”.

Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą Rzeczpospolitej