Na liberalno-lewicowych salonach wrze jak w ulu. Powód? Rząd zdecydował się na przywrócenie normalności i postanowił, że hormonalne leki antykoncepcyjne będzie można kupić jedynie na receptę. Także na receptę dostępna będzie pigułka ellaOne – tzw. pigułka „dzień po”. Dla liberałów, którzy w 2015 roku zdecydowali, że pigułkę będzie mógł kupić bez recepty każdy, kto skończył 15 lat, to policzek.

Już słychać głosy, że rząd PiS cofa Polskę do średniowiecza, że po raz kolejny dokonuje zamachu na wolność kobiet, itp. Wedle byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza rząd ma problem z kobietami, bo najpierw zlikwidował in vitro, „a teraz postanowił zajrzeć” do sypialni. Ciut dalej poszła Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Posłanka stwierdziła bowiem, że jeśli komukolwiek zależy na tym, by w Polsce było mniej aborcji, „to powinien być zwolennikiem tego, żeby ta tabletka była jak najbardziej dostępna i to bez recepty”. A Agnieszka Dziemianowicz z partii Razem stwierdza, że „dostęp do antykoncepcji to fundamentalne prawo każdej kobiety”, a rząd PiS po prostu „nienawidzi kobiet”. Tygodnik „Newsweek” już zapowiedział walkę w obronie pigułki.

Argumenty i twierdzenia tak głupie, że aż trudno z nimi polemizować. Jak rząd na czele, którego stoi kobieta ma nienawidzić kobiet? A co wspólnego antykoncepcja ma np. z leczeniem i gdzie tu ograniczenie ich praw i wolności? Nikt przecież nie zakazuje, a jedynie kieruje po receptę. Przypomnijmy przy tym, że rząd PO dopuścił pigułkę do sprzedaży oszukując. W 2009 r. została ona dopuszczona do obrotu w UE, a przed rokiem zdecydowano, że może być dostępna bez recepty. Jednak prawo do jej sprzedaży bez uprzedniej wizyty u lekarza pozostawiono do wyłącznej decyzji władz krajowych. Liberalny rząd PO z Arłukowiczem jako ministrem zdrowia wmawiał wówczas Polakom, że pigułka musi być bez recepty, bo tak postanowiła Unia i koniec. 

Zerknijmy jeszcze w badania sondażowe. Dwa lata temu w styczniu pigułka najwięcej zwolenników miała wśród wyborców PO (68 proc.) oraz SLD (60 proc.). Zdecydowanie przeciwko jej sprzedaży bez recepty byli głosujący na PiS (69 proc.) i PSL (50 proc.). I cóż w tym dziwnego, że rząd który wyznaje konserwatywne wartości, idzie za głosem swojego elektoratu? Nic. Ale powód do zrobienia awantury jest. I tylko to dziś się liczy.

Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą Rzeczpospolitej