Zaproszenia przyszło dziś. Na briefing prasowy w sobotę we Wrocławiu, konferencję oraz demonstrację w niedzielę w stolicy. Nadawcą jest ogólnopolski komitet inicjatywny Strajku Kobiet. Z pism dowiedziałem się m.in., że od tzw. czarnego poniedziałku „mijają kolejne dni wypełnione pogardą polityków wobec protestujących obywatelek, nawoływaniem do przemocy wobec kobiet, newsami o kolejnych projektach ustaw mających ograniczać” prawa kobiet. Dowiedziałem się również, że polscy politycy przyjmują „upoważnienia” od Episkopatu do stanowienia prawa, co jest obraźliwe dla sygnatariuszek zaproszenia. Obrażają je także „drastyczne zmiany w edukacji” w tym m.in. policjantów (!). Zapraszające na niedzielną manifestację w Warszawie zapowiadają, że przedstawią „czarną diagnozę” życia w Polsce. Ma z niej wynikać, że „ponad połowa obywateli Polski żyje w codziennym strachu: w przestrzeni publicznej, w domu, w szkole czy w kontaktach z systemem ochrony zdrowia”. Protestujące mają zaprezentować też petycję z postulatami, których „spełnienie zmieni naszą ojczyznę na lepsze”. Dowiedziałem się również, że w poniedziałek ulicami Warszawy przejdzie „Konferencja Episkopatu Polski”, która ma odczytać list w sprawie „pełnej ochrony życia kobiet”. I na koniec, przeczytałem też, że do organizatorek protestów docierają „wstrząsające świadectwa kobiet”.

Czytałem te pisma kilka razy i zastanawiałem się nad tym czy mieszkam w tym samym kraju co zapraszające mnie kobiety. Bo wydźwięk tych zaproszeń nie pozostawia złudzeń: Polska to kraj barbarzyński, na każdym kroku jest pogarda i przemoc, a władzę w nim dzierżą dzikie półgłówki, które słuchają jakiś dziwnych facetów w czarnych i fioletowych sukienkach z łańcuszkami na szyjach. W uszach niemal natychmiast pojawiła się pieśń Jerzego Czecha o najeździe Hunów na Rzym, którą parę lat temu spopularyzował Przemysław Gintrowski: „Idą barbarzyńcy, idą barbarzyńcy/Ich smród zatruje miasta całej Europy/Idą barbarzyńcy, idą barbarzyńcy/Rozgrabią Rzym ich łapska, roztratują stopy (…) Idą barbarzyńcy, nikt ich nie pokona/Chcą świat antyczny mieczem aż do trzewi przeryć/Ryk ich budzi grozę, cuchną ich imiona, Atylla, Odoaker, Witigez, Genzeryk./A w Rzymie nie chcą wiedzieć, który z nich się zbliża/ Ospałej myśli nic już nie porwie do buntu…”.

W wydaniu polskim słowa: barbarzyńcy,  Rzym, antyczny należy zastąpić. Oczywiście w odpowiedniej kolejności: Prawo i Sprawiedliwość, Polska, demokratyczny. A w miejsce imion wodzów Hunów, Ostrogotów, Wandalów wstawić: Jarosław, Antoni, Mariusz, Marek. Gdyby ktoś miał wątpliwości można je oczywiście uzupełnić o nazwiska: Kaczyński, Macierewicz, Błaszczak, Kuchciński.

Co trzeba robić? Jak najszybciej ratować kraj przed barbarzyństwem! Nie trawić dni i nocy „na biustach kurtyzan”, nie pisać podręczników „miłosnego kunsztu”, bo nie jest prawdziwą plotka, że „pod ich rządami można żyć – to też są ludzie”. Fałszem jest także, że „ich prostota zdrowa, konopna i rumiana ożywi Rzym tonący w lenistwie i nudzie”. Trzeba stanąć na barykadach! Dokładnie tak jak zrobili to twórcy Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. W zaproszeniu jak byk stoi bowiem, że warszawska konferencja prasowa zapowiadająca kolejne protesty odbędzie się pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i AK. Analogia aż nazbyt czytelna.

Bądźmy jednak poważni. Na żadną konferencję ani protesty się nie wybieram. Po prostu nie zgadzam się z tymi diagnozami. Polska jest normalnym krajem. Polacy jak wszyscy ludzie na ziemi żyją w pewnym dwubiegunowym napięciu, które czasem powoduje konflikty. Nie zauważam, by ktokolwiek nawoływał do przemocy wobec kobiet, nie zauważam strachu na ulicach, itp. Polityka PiS – choć pełno w niej niedociągnięć i niejasności – wykazuje się radykalizmem, który wywołał poczucie zagrożenia. Dowodem tego były chociażby manifestacje Komitetu Obrony Demokracji. Dziś przygasły, więc znaleziono inne metody naciskania na rządzących. Trzeba jednak zauważyć, że w większość obecnych kłopotów PiS wpakowało się na własne życzenie. Rok temu – gdy KOD po raz pierwszy wyszedł na ulicę – o sytuacji w Polsce rozmawiałem abp. Józefem Michalikiem. Porównując próbę naprawy Polski do leczenia pacjenta były przewodniczący Episkopatu stwierdził, że trzeba „ustalić pewną kolejność skutecznego działania”. „Ustalić, które schorzenia najbardziej wyniszczają organizm i potrzebują szybkiej operacji. Niektóre przecież mogą poczekać – mówił arcybiskup. - Trzeba zatem postawić diagnozę i zacząć leczenie. Nie można przeciąć wszystkich wrzodów, nie można zrobić wszystkich operacji naraz, bo albo pacjent nie przeżyje, albo pobije chirurga!”.

Trudno chyba o bardziej trafną diagnozę. Za dużo drażliwych tematów na raz i pacjent zaczyna bić chirurga. Co zatem zrobić? Wydaje się, że rządzący powinni dziś dążyć do uspokojenia sytuacji, ale nie poprzez uleganie. Receptę można odnaleźć w nauczaniu papieża Franciszka. Otóż w adhortacji „Evangelii gaudium” papież pisze, że konfliktu nie „można ignorować lub ukrywać”, ale „trzeba go zaakceptować”. Nie można udawać, że go nie ma i umywać ręce, nie można też wchodzić w konflikt i stać się jego zakładnikiem. Można jednak wybrać inny sposób „zmierzenia się z konfliktem, bardziej skuteczny: polega on na przyjęciu konfliktu, rozwiązaniu go i przemienieniu w ogniwo nowego procesu”.

To trudne lecz możliwe. Moim zdaniem, PiS pokazało to przy okazji sporu o obywatelski projekt ustawy aborcyjnej. Weszło w konflikt, rozwiązało go poprzez odrzucenie radykalnego projektu i poprzez propozycje dotyczące instytucjonalnej pomocy dla kobiet, których ciąże są trudne lub pochodzą z gwałtu podjęło próbę uruchomienia nowego procesu. Wielu zwolennikom całkowitej obrony życia nie podoba się to działanie, bo czują się oszukani, ale w jakimś sensie mamy tu do czynienia  właśnie z trzecią drogą, o której wspomina papież. Trzeba przy tym zauważyć, że ów nowy proces nie zamyka wcale drogi organizacjom pro life do dążenia do pełnej ochrony życia poczętego w Polsce.

Tymczasem organizatorzy tzw. czarnego protestu na rozwiązaniu żadnego konfliktu raczej nie zależy. Wolą go raczej podsycać. Liczą na to, że z tego swoistego podpalania Polski coś wyjdzie…

Tomasz Krzyżak