Wszystko wskazuje na to, że kryzys polityczny przygasa i zaplanowane na środę posiedzenie Sejmu odbędzie się w sali plenarnej, a przynajmniej część posłów zrezygnuje z groteskowego blokowania mównicy. Do porozumienia między partią rządzącą i opozycją miał – wedle doniesień medialnych – przyczynić się Kościół.

Jak dotąd biskupi zachowywali w tej sprawie daleko posunięta powściągliwość. Owszem pod adresem organizatorów protestu w Sejmie padały słowa krytyki, ale hierarchowie apelowali o spokój i rozpoczęcie dialogu. Jeszcze przed świętami kardynał Kazimierz Nycz mówił, że jest gotów ponownie  pójść do parlamentu z opłatkiem, by spór zakończyć. I poszedł. Ale na spotkaniu opłatkowym w Senacie byli wyłącznie parlamentarzyści PiS. Wydawało się, że oferta pomocy w negocjacjach została odrzucona.

Mimo to Kościół zachował zdroworozsądkowy dystans wychodząc z założenia, że konflikt w pierwszej kolejności winien on być rozwiązany na linii Sejm-media oraz partia rządząca-opozycja. Rolę mediatora z dziennikarzami wziął na siebie marszałek Senatu. Spór z opozycją usiłował wyciszyć prezydent. Dopiero, gdy ich mediacje nie doprowadziłyby do rozwiązania konfliktu można było zastanawiać się nad poproszeniem o pomoc któregoś z hierarchów. Tak też się stało. Jednak wielu publicystów i polityków do tego pomysłu podchodziło z rezerwą. Sceptycy byli także wśród księży.

„Na głupka wyszedł Kościół katolicki, który poparł PiS. Dzisiaj, nawet gdyby się zgłosił na mediatora, to wszyscy go wygwiżdżą” – mówił antenie radia TOK FM mówił ks. Alfred Wierzbicki z KUL pytany o to, czy Kościół powinien zaangażować się w rozwiązanie kryzysu politycznego w Polsce. „Moim zdaniem Kościół został zrobiony na szaro” – wtórował mu w programie #RZECZoPOLITYCE w tv.rp.pl ksiądz Kazimierz Sowa.

Dziś widać, że obaj w swoich ocenach się pomylili. Na zaangażowanie się hierarchii nikt nie gwiżdże, bo Polacy są zmęczeni i zniesmaczeni przedłużającym się sporem. Czy mediacja Kościoła przyniesie skutek? O tym tak naprawdę przekonamy się w ciągu kilku dni. Ale jeśli się powiedzie, będzie to oznaczało, że przynajmniej jeden z ekspertów w sutannie – używając jego słów: wyszedł na głupka.

Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą "Rzeczpospolitej"