Za kilka dni (8 listopada) Tomasz Adamek stanie w ringu razem z Arturem Szpilką. Choć po walce z Andrzejem Gołotą zapowiadał, że już nie będzie mierzył się z rodakiem, zmienił zdanie. „Tak mówiłem, ale boks to moja praca. Dostałem dobrą propozycję, przemyślałem ją i dziś tu rozmawiamy. Boks to niebezpieczny sport. Nie wchodzę tam dla rozrywki. To jest moja praca, a jak nadarza się dobra okazja – przyjmuję propozycję” - wyjaśnia w rozmowie z Gosc.pl.

Bokser zapewnia w rozmowie z serwisem „Gościa Niedzielnego”, że jest w dobrej formie. Cieszy się też, że do walki przygotowuje się w rodzinnych Gliwicach. „W ringu wszystko może się wydarzyć, ale na słowa jeszcze nikt walki nie wygrał. Powtarzam: ring wszystko zweryfikuje” - dodaje.

Adamkowi nie przeszkadza to, że ludzie czasem naśmiewają się z jego wiary i przekonań. „To jest moje życie i żyję tak, jak chcę” - ucina szybko. Wyjaśnia też, że zawsze po walce dziękuje Panu Bogu za zwycięstwo, a przed walką prosi Go o to, aby nic nie stało się jemu i jego przeciwnikowi, bo przecież boks to niebezpieczny sport.

„Na konferencji powiedziałem: Niech się Artur modli, aby 8 listopada było dobrze” - konstatuje Adamek.

MaR/Gosc.pl