Liberalne rządy Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego siłą rzeczy doprowadzą do obrażających Pana Boga i fatalnych dla naszego narodu zmian prawnych. Pokazała to w sposób niezwykle wyrazisty sprawa in vitro. Choć ustawa nie została jeszcze podpisana, to argumenty, jakich używali dla jej poparcia rządzący politycy, pokazują, że Polska znalazła się na drodze do przyzwolenia na zabijanie dzieci nienarodzonych, „małżeństwa” homoseksualne, adopcję dzieci przez takie „małżeństwa” czy eutanazję.

Sprawa jest banalnie prosta. Jeżeli prezydent Bronisław Komorowski absolutyzuje indywidualne sumienie, odrzucając jakiekolwiek pozaludzkie źródło wartości, to oznacza to przyzwolenie na najrozmaitsze aberracje rozumu. W przeszłości taka postawa doprowadzała do niebywałych ludobójstw, jak w czasach najpierw rewolucji francuskiej, a później III Rzeszy i Sowietów. Dzisiaj ludobójstwo również ma miejsce, tyle, że mordowani nie potrafią krzyczeć: albo są małymi dziećmi, albo chorymi starcami wyzutymi z sił. Wiele się jednak nie zmieniło: giną ludzie. Kiedyś rozstrzeliwani i gazowani, dziś truci, usypiani i po kawałku rozrywani. 

Obecna władza pokazała, że nie ma żadnego poszanowania dla polskiej tradycji i polskiego narodu. Ważne dla niej są wyłącznie oczekiwania części społeczeństwa oraz dyrektywy z Brukseli. Jeżeli sondaże pokażą za kilka lat – po wcześniejszej odpowiednio opłacanej kampanii propagandowej w zaprzyjaźnionych mediach – że Polacy chcą powszechnej aborcji, to będą ją mieli. Skoro dzisiaj rząd i prezydent chcą pozwolić na zabijanie ludzi w najwcześniejszej fazie ich rozwoju, to jutro pozwolą na zabijanie w fazie nieco późniejszej. To ruch konsekwentny i logiczny.

Paweł Chmielewski