Doskonałym tego przykładem jest tekst Aleksandry Klich z „Gazety Wyborczej”, która zachwyca się wezwaniami papieża Franciszka i uznaje, że gdyby arcybiskup Henryk Hoser mógł to, by papieża odwołał. „Patrząc na Franciszka podczas spotkania z młodymi w Brazylii, pomyślałam, że gdyby arcybiskup Hoser mógł, to powinien go jak najszybciej odwołać” - oznajmia dziennikarka „GW”. Skąd taki wniosek? Bo papież „żąda, by księża wyszli z kościołów na ulice. Podburza młodych do ewangelicznej zadymy”.

I akurat z tym ostatnim zdaniem trudno się nie zgodzić. Papież rzeczywiście do takiej zadymy wzywa. A polski Kościół, choć czasem nieskory do działania i radykalnej ewangelizacji, jakby się w tej sprawie budził. Oto na stadion narodowy przybywa 60 tysięcy osób (a przyjechałoby i pięć razy więcej, tyle że miejsca nie było), aby adorować Chrystusa Eucharystycznego, modlić się wspólnie i słuchać o Mocy Bożej. Niesamowite wydarzenie, które dokładnie wpisuje się w strategię papieża Franciszka. Jasny, prosty i pozytywny przekaz, modlitwa o uzdrowienie ciała i ducha, ewangelizacja i chrześcijańska zadyma. Wydawać by się więc mogło, że tak mocno przejęte przesłaniem papieża media laickie będą zachwycone. Ale nie. Jakoś dziwnym trafem ta sama „GW”, która zachwyca się „rabanem” do jego robienia podchodzi sceptycznie. A arcybiskupa, który miał odwagę przyłożyć rękę i biskupie błogosławieństwo do „ewangelicznego rabanu” od jakiegoś czasu systematycznie obraża. Nie żeby to jakoś zaskakiwało, ale warto od czasu do czasu o tym przypominać.

Tomasz P. Terlikowski