Sekretarz stanu USA (czyli minister spraw zagranicznych) Rex Tillerson wylądował jednak bezpiecznie w Moskwie, mimo panującej tam gęstej mgły.

I mimo gęstniejącej nad Moskwą (rzeką) politycznej atmosfery. Mimo oświadczenia rzecznika Putina Dmitrija Pieskowa (jego córka w Paryżu, a obecna żona to obywatelka USA - standard w obecnej hiperobłudnejj Rosji), że Prezydent Federacji nie ma w terminarzu spotkania z amerykańskim MSZ - pierwszej takiej okazji podczas kadencji nowego PotUS, którego wybór powitano w Moskwie owacjami na stojąco, szampanem i flagami "Stars in Stripes" na samochodach (patrz hasło: "TRUMP NASZ").

Cóż, widać, że decyzja tego ostatniego o zbombardowaniu syryjsko-rosyjskiej bazy wojskowej w piątek 7. kwietnia była dla kremlowskich strategów (a raczej taktyków) takim ogromnym zaskoczeniem, że do dziś nie mogą się po niej ogarnąć.
A przecież Putin nie był głównym celem tego ataku, ani nawet jego protegowany Assad, do którego chemicznych ataków na swoich zbuntowanych obywateli świat powinien się przyzwyczaić. (Ostatnie zagazowanie 100 kobiet i dzieci to 4-te udokumentowane użycie przez jego siły tej zakazanej przez wszystkie konwencje broni w syryjskiej wojnie domowej. Ojciec Assada również stosował sarin podczas gaszenia buntów w Homs w 1982 r. podobnie jak ich bratni towarzysz z socjalistycznej partii Baas Sadam Hussejn w sąsiednim Iraku. Taka to świecka tradycja w krajach arabskiego socjalizmu partii Baas).

Prawdziwym i najważniejszym celem ataku 59 Tomahawków był dla Trumpa Barack Husejnowicz Obama, któren w podobnych okolicznościach po użyciu sarinu na rodzinach buntowników anty-assadowskich naiwnie uwierzył patronowi arabskiego gazownika pułkownikowi KGB Putinowi, że to będzie ostatni raz. I mimo wcześniejszych obietnic i pogróżek nie ukarał ludobójczego reżimu.
Liczba 59 wystrzelonych w noc na 7. kwietnia rakiet typu Tomahawk, co podkreślano wielokrotnie, jest większa niż suma wszystkich rakiet wystrzelonych podczas 8 lat prezydentury Baracka Husejnowicza.

Nie mniej jednak rykoszetem płomienie Tomahawków wycelowanych medialnie w Obamę, realnie w samoloty i sprzęt Assada poparzyły najbardziej boleśnie pułkownika Putina i jego propagandowe "zamki na piasku" współpracy i przyjaźni z Donaldem Trumpem. Teraz decydującym będzie czy prezydent USA zechce dobić sprzymierzony z Rosją reżim Assada sprawdzonym w Libii projektem "not fly zone" nad Syrią, zakazując latać tam również i rosyjskim samolotom bojowym (czyli razem: 6 SU-24C, 4 SU-25C, 3 SU-30C, 5 SU-34C i 4 SU-35C), czy będzie chciał skończyć z liderem Korei Północnej? jak sugeruje na twitterku.

Wycofanie Rosji z Syrii i niechybny wówczas upadek od lat popieranego przez nią Assada stanowiłoby największą klęskę dyplomatyczno-militarną prezydenta Putina, który wobec niekończącego się kryzysu gospodarczego w kraju i panującej tam wszechobecnej, niemal jawnej korupcji (od przedszkolanki do premiera wszyscy biorą jawnie i nie krępują się chwalić tym w mediach społecznościowych) musiałby przełamywać największe od 1999 roku opory społeczne (coraz większa bieda) i problemy wizerunkowe.

Gdyby jeszcze zapowiadane zaostrzenie sankcji antyrosyjskich (np. przez MSZ UK Johnsona) trafiłoby celnie w interesy oligarchów, to sytuacja Putina stałaby się naprawdę paląca. A nie lubi on działać, czy podejmować decyzji, pod presją.
Na tę właściwość Rosyjskiego prezydenta liczył zapewne Assad grając chemicznym atakiem va banque - albo jesteś ze mną przeciw Stanom Zjednoczonym, albo będziesz nikim - chociaż w dalekiej perspektywie.

Nie zapominając o drugim i ostatnim sojuszniku Assada Iranie, chciałbym przypomnieć swoją dawną, sprzed 6 lat notkę o sejsmicznej wrażliwości tamtejszego terenu. Czego laureat pokojowego Nagrody Nobla użyć nie chciał, to impulsywny Trump i jego "Wściekły Pies" Mattis mogą spróbować. A nic bojowego generała nie korci tak bardzo jak możliwość użycia nowego rodzaju broni. Jeśli zdarzy się w Iranie kolejne trzęsienie ziemi, powinno to wstrzymać dalszą pomoc państwa ajatollachów dla bliskiego szyitom Asada. A 19 maja odbędą się tam wybory prezydenckie. Chociaż wynik ich zatwierdza zawsze Najwyższy Przywódca Ali Hamenei. Jeśli jeszcze żyje. Ale w dowolnym wariancie wielka klęska żywiołowa powinna skupić uwagę i siły każdego państwa na wewnętrznych problemach. Nawet państwa exportu islamskiej, szyickiej rewolucji.

Witek/Salon24