Niemcy mają problem i wcale nie chodzi tu o uchodźców, lecz o dżihadystów, którzy po pobycie na Bliskim Wschodzie wracają do kraju.

Niemiecki wywiad rozpracowuje takie osoby i dokładnie obserwuje przemieszczanie się członków Państwa Islamskiego. Często jednak niełatwo jest zweryfikować, ile osób opuściło Niemcy, by przyłączyć się do terrorystów, a co ważniejsze, ilu z nich wróciło.

Głównymi fundamentami, na których opiera się działanie niemieckich służb w tym zakresie są wymiana informacji z wywiadami zagranicznymi, a także wypowiedzi islamistów zebrane podczas procesów skazanych terrorystów, którzy wrócili do kraju. Dostarczają oni informacji na temat tego, jak zostali zwerbowani, jakie zadania wykonywali dla ISIS i jak wyglądały ich działania operacyjne.

Liczba tzw. "turystów dżihadu", czyli osób, które wyjeżdżają z Niemiec, aby szkolić się na terrorystów na Bliskim Wschodzie, a następnie wracają, wzrosła dziesięciokrotnie od 2011 roku. Obecnie szacuje się, że w ostatnich latach wyjechało ok. 800 takich osób, a ok. 300 wróciło.

W pracy nad rozpracowywaniem powracających do kraju świeżo upieczonych terrorystów pomaga też obserwacja serwisów społecznościowych, do czego została oddelegowana specjalna jednostka. Tym właśnie sposobem udało się ustalić, że terroryści często po powrocie do kraju odnawiają swoje kontakty z miejscowymi salafitami.

Jak się okazuje, jest jednak również spora część osób, które po powrocie do Niemiec odchodzą od radykalnego islamu i po tak głębokim wejściu w świat terroryzmu postanawiają z niego zrezygnować. Najczęściej czynią to osoby w wieku 27-30 lat. Z kolei osoby poniżej 25 roku życia są bardziej podatne na islamistyczną propagandę i ideologię.

Niemieckie służby szacują, że łącznie w całej Europie może przebywać w tej chwili ok. 3 tysiące terrorystów gotowych na bardzo brutalną działalność.

daug/dw.com.pl