Jak podaje "Life Site News" brytyjska minister stwierdziła, że wszystkie szkoły w Wielkiej Brytanii muszą „aktywnie promować brytyjskie wartości”.

„Szkoły powinny rozszerzać horyzonty, a nie zamykać umysły. Powinny zachęcać uczniów do poszanowania innych osób, nawet jeżeli się z nimi nie zgadzają” – powiedziała Morgan.

I teoretycznie wszystko jest w porządku. Bo przecież żadna szkoła religijna nie będzie się sprzeciwiał tradycyjnym „brytyjskim wartościom” – tak samo, jak żadna szkoła nie będzie odmawiała ludziom należnego im ze względu na ich istotę poszanowania.

Niestety! Większość konserwatywnych obserwatorów obawia się, że za słowami o „poszanowaniu” kryje się tak naprawdę żądanie AKCEPTACJI. A to oznacza, że nawet katolickie szkoły miałyby wprost promować takie dewiacje jak homoseksualne „małżeństwo” jako normę, choć jest to przecież niezgodne z prawem Bożym.

Jak zawsze w podobnych przypadkach wszystko rozbija się o interpretację „tolerancji”. A ta w rozumieniu współczesnych liberałów nie oznacza jedynie „znoszenia” innych osób, co wyrażanie aprobaty dla „stylu życia”, jaki przyjmują – nawet, jeżeli ten „styl życia” jest w sposób jawny niemoralny, grzeszny, szkodliwy czy obrzydliwy.

pac