Państwowy Uniwersytet Kalifornii usunął z szeregu swoich pracowników wykładowcę, który zakwestionował poprzez swoje naukowe odkrycie teorię ewolucji. Ateiści uznali, że jest to niedopuszczalny przejaw religijnego myślenia i wymusili jego zwolnienie.

Tymczasem to właśnie działanie ateistów jest przejawem kompletnego fanatyzmu, bo teoria ewolucji to… no właśnie: tylko teoria.

Chodzi tu o sprawę Marka Armitage’a, który stracił pracę dwa lata temu. Teraz mężczyzna wystosował przeciwko uczelni pozew, oskarżając ją o dyskryminację. Armitage został zwolniony z wprost skandalicznego powodu. Naukowiec odkrył bowiem tkankę miękką na skamielinie triceratopsa. Ewolucjoniści byli oburzeni takim odkryciem bo uważali, że skamielina ma kilkadziesiąt milionów lat. Tymczasem odkrycie wyrzuconego z pracy badacza wskazywało, że wcale tak nie jest.

Ustalenia Armitage’a zostały opublikowane w renomowanym czasopiśmie naukowym, ale ateiści i tak nie zaakceptowali jego odkrycia, jako niezgodnego z wyznawaną przez nich teorią. Według relacji samego Armitage’a, jego przełożony powiedział mu w labolatorium, w którym pracował: „Nie będziemy na tym wydziale tolerować twojej religii!”.

Co więcej sam Armitage twierdzi, że w swoim naukowym artykule nie wyciągał nawet żadnych wniosków. Przedstawił po prostu fakty, jakie udało mu się ustalić. Jego zdaniem ateiści woleli go wyrzucić, bo nie chcieli zaakceptować tego, co implikuje jego odkrycie, a mianowicie, że skamielina triceratopsa nie ma wcale tyle lat, ile by chcieli, co z kolei wprost zaprzecza teorii ewolucji.  

pac/persecution/christiannews