Romanse – i powiedzmy to wreszcie otwarcie – są przereklamowane. Tysiące książek (od tanich romansideł do wybitnej literatury), setki filmów (z dokładnie taką samą oceną jak wyżej) promują zdradę jako przeżycie niezwykłe. Teraz dołączyły do nich jeszcze portale, które też przekonują, że życie jest za krótkie, by tracić je na wierność. A ja mam nieodparte wrażenie, że takie myślenie jest możliwe tylko, gdy zapomnimy o ofiarach naszej niewierności: naszej żonie/mężu, naszych dzieciach, naszej partnerce/partnerze, którym coś jednak czasem obiecujemy i czego nie dotrzymujemy. I wreszcie o nas samych, którzy – za jego sprawą – też tracimy szansę na podtrzymanie prawdziwej miłości czy bycie z własnymi dziećmi. A zyski? Naskórkowa przyjemność, rozognienie emocji, które błyskawicznie mija… I choroby, które z nami zostają, szczególnie, gdy zdrada jest z przypadku.

Jednym słowem zamiast wciąż na nowo reklamować to, co nikomu (poza portalami randkowymi, albo stręczycielom, a później wenerologom., którzy leczą chorych i psychologom zajmującym się dzieciom) lepiej powiedzieć jasno: życie jest za krótkie, by tracić je na romanse. Zamiast tego lepiej zainwestować we własne małżeństwo. Znaleźć czas – codziennie na rozmowę i raz w tygodniu na randkę – z żoną/mężem. Postarać się odkryć w sobie źródła ofiarności i przypominać sobie regularnie, że on/ona muszą wiedzieć, że ich kochamy. Kwiaty, prezenty, niespodzianki, sms-y, liściki naprawdę można wysyłać także do swojej własnej żony/swojego własnego męża. Tak jak można się dla niego stroić, a ją nieustannie zdobywać. Nie widać też powodów, by nie uciekać od czasu do czasu na szybką randkę, weekend małżeński z tą ukochaną/tym ukochanym, którą/którego wiele lat temu wybraliśmy, i by nie odkrywać na nowo tej miłości, którą Bóg nas obdarzył.

Oczywiście miłość będzie się zmieniać. Uczucia czasem będą, a czasem ich nie będzie (albo pojawią się skrajnie negatywne emocje), niekiedy przechodzić będziemy razem przez ciemną noc uczuć, zmysłów i wierności  (by posłużyć się mistycznym określeniem św. Jana od Krzyża), a czasem będziemy w ponownej euforii i zafascynowaniu. W życiu tak już jest, że nie zawsze jesteśmy na tym samym poziomie, że się rozwijamy i to często przez kryzysy, emocjonalne upadki, naprawione zaniedbania, albo niezawinione błędy. I dlatego, kto życzy nowożeńcom by zawsze kochali się jak w dniu  śluby składa im życzenia najgłupsze z możliwych. W małżeństwie mamy wciąż się rozwijać, wciąż podtrzymywać naszą miłość i dawać jej nowy dynamizm. Kto zatrzymuje się w miejscu, kto jest przekonany, że już wszystko zostało zrobione, ten w istocie cofa się.

A jakby tego było mało nikt i nigdy nie może być pewien sam siebie. „Kto stoi niech baczy, by nie upadł” – przypomina św. Paweł. Te jego słowa można zaś odnieść do każdego męża i każdej żony. Codziennie na nowo mamy podejmować wyzwanie wierności, i to nie tylko w wymiarze seksualnym. Jeśli moja koleżanka z pracy wie o mnie więcej, niż żona; jeśli z nią częściej rozmawiam, to jestem już na niebezpiecznej drodze, z której lepiej zawrócić zanim będzie za późno. Jeśli fascynacja kolegą (koleżanką) przesłania mi zalety męża, to warto pewne relacje zerwać, zanim staną się one realnym zagrożeniem dla małżeństwa. Wiara, przekonanie o własnych zasadach nie są wystarczającą ochroną. Jesteśmy tylko ludźmi i bardzo szybko upadamy. Warto zamykać furtki, gdy się one otwierają, bo… łatwiej jest zgasić knot niż szalejący pożar. Zasada pilnowania wzroku, emocji, czasu jest do zastosowania także w życiu małżeńskim.

A wszystko to po to, by pod koniec życia móc cieszyć się dziećmi, wnukami i przede wszystkim osobą, z którą spędziliśmy całe życie. Nie ma piękniejszych obrazów miłości, niż staruszkowie idący razem na spacer czy do kościoła albo żona (mąż też), który regularnie zapala znicz i stawia kwiaty na grobie tej jedynej i wybranej. I nie mam wątpliwości, że nawet w naszych czasach ten obraz wzrusza. Aby jednak do niego dotrzeć trzeba czasu i pracy. Czasem ciężkiej, ale zawsze opłacalnej. Nie sposób też nie dodać, że jeśli będziemy ją wykonywać, to… nie dopadną nas żadni hakerzy i nie będziemy się musieli obawiać tego, że ktoś nas gdzieś znajdzie. A i nasze dzieci będą spokojniejsze i szczęśliwsze!

Tomasz P. Terlikowski