Nie ukrywam, że cieszą mnie tłumy Polaków na cmentarzach. To dobry znak, że pamiętamy o naszych bliskich, i że pewne tradycje są nam nadal bliskie. Warto jednak sobie uświadomić, że w istocie naszym zmarłym sama nasza wizyta na cmentarzu nic nie daje. Znicze, kwiaty są im już do niczego niepotrzebne, są ładnym, ale w istocie pustym gestem wobec nich. Jeśli zaś chcemy im ofiarować coś, co ma dla nich znaczenie to warto zakrzątnąć się wokół odpustu dla nich. To jest bowiem coś, co może im realnie pomóc, i co jest prawdziwym darem, który dowodzi łączności i prawdziwej troski o nich.

Wizyta na cmentarzu zaś, o czym też warto pamiętać, potrzebna jest raczej nam, niż zmarłym. Czytanie napisów na nagrobkach, analizowanie wieku tych, którzy odeszli, chwila spokoju w zabieganiu, a także okazja, by wspomnieć tych, którzy przeszli już na drugą stronę – przypomina podstawową prawdę o naszej własnej śmiertelności, o tym, że każdego z nas, i niestety zupełnie nie wiadomo kiedy, czeka śmierć i Sąd. Uświadomienie sobie zaś tego to otwarcie drogi do lepszego, pełniejszego życia. Do cieszenia się chwilą obecną, bo to jedyne co mamy, i do podejmowania nawrócenia tu i teraz, a nie kiedyś, którego może nigdy nie być. Przygotowywanie się do śmierci to wreszcie droga do odkrywania pełni i do tego, by rzeczywiście być gotowym, gdy śmierć przyjdzie. I to jest wielki dar, dla którego warto – nie tylko w te szczególne w polskiej tradycji dni – udać się na cmentarze.

Ze świadomością, że robimy to dla siebie, a nie dla zmarłych. Im pomóc bowiem możemy tylko przystępując do Komunii w stanie łaski uświęcającej (lub spowiadając się i przystępując do Komunii), odmawiając Ojcze Nasz i Wierzę w Boga, modląc się w intencjach Ojca Świętego, uwalniając od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu i odwiedzając cmentarz. To jest dar dla nich, który – poza zniczami i kwiatami – warto im zanieść. On im bowiem pomoże naprawdę, a nie tylko upiększy grób.

Tomasz P. Terlikowski