Polacy krzyczą „Polska - biało czerwoni”, Portugalczycy „PorTuGal”, a Francuzi śpiewają Marsyliankę. Amerykanie wykrzykują USA, USA, a Australijczycy „Aussi, Aussi, oj, oj, oj”. Na Błoniach modlą się razem ludzie wszystkich kolorów skóry i większości narodowości, a nad nimi powiewają setki flag, może poza unijnymi, których zwyczajnie nie widziałem. I nikt nie musi rezygnować ze swojej tożsamości, uznawać, że tylko wyrzeczenie się własnego zakorzenienia umożliwi budowanie zjednoczonego świata.

Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Ci ludzie już są zjednoczeni, ale nie jakąś fałszywą ideologią multi kulti, nie relatywizmem, ale wiarą w Jezusa Chrystusa. My jesteśmy zjednoczeni w Kościele. I trzeba sobie powiedzieć zupełnie otwarcie, że jeśli chcemy prawdziwej jedności, to potrzebny, niezbędny nam jest Kościół. Każda inna ludzka instytucja, nawet jeśli najszlachetniejsza, najlepiej pomyślana, kiedyś się zepsuje, zejdzie z dobrej drogi, wypaczy. Tylko jedność zbudowana na Chrystusie i w Kościele ma szanse przetrwać. Światowe Dni Młodzieży wspaniale to uświadamiają.

Tomasz P. Terlikowski