Projekty oświatowe – a te są najbardziej dla mnie interesujące – nie pozostawiają wątpliwości, że Polacy mają się stać narodem bez własnej tradycji, języka i wiedzy humanistycznej. Mają je zastąpić matematyka (to akurat dobrze), „umiejętności pracy zespołowej”, a także edukacja obywatelska, ekologiczna i kulturowa. A potem zamiast solidnych studiów magisterskich, szybkie licencjaty, na które nasze państwo ma stawiać. Nawet pobieżne przyjrzenie się tym pomysłom nie pozostawia wątpliwości, że ich wprowadzenie sprowadzi już ostatecznie Polskę do roli rezerwuaru taniej siły roboczej dla innych krajów. Licencjaty, bowiem, coraz częściej pełnią rolę i prezentują poziom dobrych techników sprzed wojny...

 

Dzieci nie mają też już chodzić do żłobków i przedszkoli, ale do jednej zintegrowanej placówki oświatowej obejmującej dzieci od 0-5 lat. A wszystko po to, by nowi pracownicy trafili szybciej na rynek pracy, i by ich mamy mogły szybciej poświęcić się karierze (co zresztą ma je zachęcić do rodzenia dzieci, a potem zostawiania ich na pastwę żłobko-przedszkoli). Szkopuł w tym, że wcześniejsze posłanie dziecka do placówek opiekuńczych, nie jest dla dziecka korzystne. Niemowlaki o wiele lepiej wychowują się w domu, przy boku matki, która może im choćby zapewnić najzdrowszy dla dziecka pokarm (ojciec, i to nawet na urlopie ojcowskim, którego wydłużenie proponuje ekipa Tuska) nie jest w stanie tego zrobić, i nie zmieni tego nawet projekt „trzecia fala nowoczesności”. Wcześniejsze posyłanie dzieci do placówek, choć niewątpliwie, sprawi, że dzieci trafią wcześniej do pracy, będzie skutkował także ich większymi problemami psychicznymi, za leczenie, których w kurczącej się populacji coraz trudniej będzie płacić.


Można oczywiście powiedzieć, że nie ma co dyskutować z tym projektem, bo jego przyszłość będzie podobna do losów innych pomysłów rządu Tuska. Pobijemy wokół nich pianę, premier pochodzi w glorii reformatora, a potem projekt pójdzie do kosza, a jego miejsce zastąpi projekt „Piąta fala tradycyjności”... Wszystko to prawda, ale akurat w kwestii wychowania dzieci i niszczenia rodziny milczeć nie można. Szczególnie, że akurat w tej sprawie premier może nie być ustępliwy.

 

Tomasz P. Terlikowski