Ks. Tomasz Halik zarzucił czeskim biskupom, którzy jasno wezwali do przyjmowania do Czech wyłącznie chrześcijańskich uchodźców brak chrześcijaństwa. Problem polega tylko na tym, że jeśli ktoś prezentuje opinie niechrześcijańską to jest to raczej ks. Halik. W chrześcijańskiej etyce istnieje bowiem, i to głęboko zakorzeniona, zasada hierarchii miłości i obowiązków. Nie jest tak, że wobec każdego są one takie same. Zawsze priorytetem jest dla nas bezpieczeństwo naszych bliskich, potem wobec innych wierzących, naszej Ojczyzny i społeczeństwa, a dopiero na końcu są zobowiązania wobec innych. I jeśli zachodzi ewidentna sprzeczność między obowiązkami bliższymi a dalszymi, to wybieramy te bliższe.

I dokładnie taką zasadą należy się kierować także w przypadku przyjmowania uchodźców. Zaczynamy od przyjmowania tych, którzy są nam bliżsi i wobec których mamy poważniejsze moralne zobowiązania, czyli od chrześcijan. Jakby tego było mało przyjmowanie chrześcijan jest także obowiązkiem, bowiem są oni obecnie ofiarami gigantycznego holokaustu, jaki urządzają im muzułmanie. Ich przyjmowanie jest zatem ratowaniem im życia przed mordami rozwścieczonych muzułmańskich hord.

Jeśli zaś chodzi o przyjmowanie muzułmanów, to należy się nad tym bardzo poważnie zastanowić. I to nie tylko dlatego, że mamy wobec nich mniejsze zobowiązania, ale także dlatego, że warto zadać sobie pytanie, czy przyjmowanie ich nie jest działaniem na szkodę społeczeństwa, do którego należymy? Nie jest tajemnicą, że uchodźcy często nie mają dokumentów, sprawdzenie kim są i po co przyjeżdżają do naszych krajów jest więc niezmiernie trudne. Łatwo może się okazać, że sprowadzamy sobie terrorystów. Nie trzeba też być szczególnie bystrym obserwatorem, by dostrzec, że nawet ci z muzułmanów, którzy przyjeżdżają do Europy czy Stanów z przyczyn ekonomicznych czy społecznych też łatwo się radykalizują i przechodzą na stronę islamskich terrorystów. Wiele wskazuje więc na to, że przyjmowanie ich jest niepotrzebnym ryzykiem. Ryzykiem, na które wystawiamy nasze dzieci i wnuki, czyli tych, za których mamy być bardziej odpowiedzialni.

Wszystko, co napisałem nie oznacza, że nie jesteśmy zobowiązani do pomocy także muzułmanów. Ona jest konieczna, szczególnie wobec szyitów czy już nie muzułmańskich jazydów. Taka pomoc już się zresztą dokonuje. Kościół w Polsce finansuje szpitale, ośrodki dla uchodźców, w których nikt nie pyta się o wyznanie. I bardzo dobrze, bo w takiej sytuacji trzeba pomagać wszystkim. My zaś, jako chrześcijanie, mamy obowiązek wspierać te inicjatywy, także finansowo. Wiele wskazuje na to, że konieczne jest także zaangażowanie militarne w obronę wspólnot chrześcijańskich i niesunnickich na terenach Państwa Islamskiego. To byłaby prawdziwa, rozsądna pomoc. Tyle, że to nie oznacza, że mamy także ściągać sobie na głowę potencjalnych (a czasem aktualnych terrorystów), którzy w imię swojej religii prowadzą globalną wojnę z chrześcijaństwem, chrześcijanami i szerzej cywilizacją zachodnią. Takie działanie jest przesuwaniem frontu na nasz teren, a to jest skrajna politycznie poprawna głupota, która niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem.

Tomasz P. Terlikowski