Nie często zdarza mi się zgadzać ze Sławomirem Sierakowskim, ale tym razem się zgadzam (choć i tym razem nie w pełni). Jego opinia wyrażona w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” doskonale pokazuje, jakie wyzwanie stoi przed polską lewicą . Tak długo, jak długo Kościół lub przynajmniej myślenie i język katolicki, będą w Polsce żywe, tak długo autentyczna, nowoczesna lewica nie będzie miała w Polsce najmniejszych szans. - Nie będzie elektoratu lewicowego bez osłabienia w Polsce roli Kościoła katolickiego. Kościół przekształca konflikt klasowy w wojnę kulturową. Kościół jest pierwszym politycznym wrogiem lewicy w Polsce i Partii Razem. Nie da się wrócić do interesów materialnych ludzi bez osłabienia Kościoła. Nie przypadkiem ludzi mobilizuje bardziej gender niż prekariat i to się samo nie zmieni – mówił Sławomir Sierakowski.

I z czysto polityczno-społecznego punktu widzenia ma on oczywiście rację. Lewica, a czuł to już Adam Michnik, nie jest w stanie w Polsce rządzić jako samodzielna lewica. Musi wejść w sojusz z Kościołem albo… stworzyć sobie własny Kościół. Obie te możliwości Michnik przetestował. Gdy działał w PRL zaproponował sojusz, który – do pewnego stopnia – udało mu się zbudować, a gdy powstała III RP zaczął próby budowy własnego Kościoła otwartego (też udane, ale tylko częściowe). Ostatecznie jednak okazało się, że kulturowo i metafizycznie to Kościół jest na dłuższą metę silniejszy i nie jest możliwe zbudowanie w pełni nowoczesnej, europejskiej lewicy, która rozkwitła by w polskiej glebie. Sławomir Sierakowski zaś wyciągnął z tego wnioski i uznał, że trzeba osłabić Kościół, by lewica w ogóle była możliwa.

Aby to uzasadnić posłużył się klasycznym myśleniem lewicy, która wszystko – nawet starcie kulturowe – postrzega w paradygmacie materialistycznym. Kościół trzeba pokonać, bo tak długo jak jest on silny, tak długo ludzie w swoim działaniu i myśleniu kierują się wartościami kulturowymi czy cywilizacyjnymi, a nie materialnymi. A to oznacza – to już mój wniosek – znaczące osłabienie lewicy, która nie dysponuje tak silnym kodem kulturowym czy metafizycznym, jak Kościół (proszę zauważyć, że na razie słowo prawica w ogóle się tu nie pojawia). Jej obietnice dotyczą tylko doczesności, i to dość bliskiej, podczas gdy Kościół niesie ze sobą obietnicę wieczności. Jeśli więc chce się wygrać z nim wojnę trzeba go osłabić. Jak? Nieustannym antyklerykalizmem, podważaniem autorytetu księży! I to właśnie lewica robi. A część ludzi uznaje, że z faktu, że księża grzeszą (a grzeszą, tak jak świeccy) wynika, że Boga nie ma. Logiki w tym nie ma żadnej, ale nie o logikę tu chodzi, a o politykę. Drugim krokiem jest… zbudowanie laickiej kultury, która wypłucze z człowieka potrzebę Boga. I tu także korzysta się z antyklerykalizmu, ale o wiele częstszy jest atak na dziedzinę moralną. Człowiek inicjowany w pewne działania seksualne nie jest już w stanie – samodzielnie, bez pomocy łaski – powrócić do normalnego, naturalnego myślenia i odczuwania świata. Stąd tak istotną rolę odgrywa w strategii lewicy tzw. wychowanie seksualne, a także panseksualizacja.

Za całym tym kulturowym sporem kryje się jednak o wiele istotniejsze pytanie metafizyczne. A jest nim problem istnienia Boga i sacrum. Jeśli przyjąć myślenie ateistycznej lewicy (a taką reprezentuje Sierakowski) to jedynym, co rzeczywiście się liczy jest… materia, ekonomia, kasa. I z takiej perspektywy religia jest przeszkodą, którą trzeba usunąć. Z punktu widzenia człowieka, który wierzy w Boga, jest chrześcijaninem, jest to jednak założenie nie do przyjęcia. To nie materia jest fundamentem, a Bóg. A skoro Bóg istnieje, Syn Boży stał się człowiekiem, to nie materia jest najważniejsza, a zbawienie. I to jemu powinno być podporządkowane działanie człowieka. Z tej perspektywy niszczące i kwestionujące rzeczywistość Bożego stworzenia gender będzie zawsze większym problemem niż prekariat.

Mocne uświadomienie sobie tego pokazuje także… i to jest być może najważniejsze, że starcie między lewicą a Kościołem to spór duchowy, a nie tylko polityczny, ekonomiczny czy nawet kulturowy.

Tomasz P. Terlikowski