Moja ocena działalności ks. Wojciecha Lemańskiego jest znana. I nie zamierzam jej powtarzać po raz kolejny. Napisałem już także, co sądzę o ostatnich występach duchownego, w których – tak się jakoś składa – występuję jako klasyczny czarny lud, którym można straszyć i oskarżać go o straszliwe szkody, jakie rzekomo ma wyrządzać Kościołowi. Ale w niczym nie zmienia to faktu, że – a nie mam powodu, by w nią wątpić – jeśli historia jaką opowiedział w RDC duchowny, jest prawdziwa to mogę go jedynie – w imieniu środowiska i portalu, na który powołać się miał jakiś człowiek, przeprosić.

- Spotkałem wczoraj człowieka, który przedstawił się, że jest czytelnikiem Frondy. Najpierw powiedział mi pięknie “niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, a potem napluł mi w twarz. Jak się sieje wiatr, to się zbiera burzę – powiedział dziś ks. Lemański. A ja mogę tylko powiedzieć, że jeśli ktoś tak zrobił, to zachował się strasznie. Nigdy i nikomu nie wolno napluć w twarz. Kapłanowi Kościoła, komuś kto jest – w pewnych okolicznościach drugim Chrystusem – tym bardziej. I nie ma znaczenia, czy różnimy się w jakichś kwestiach czy nie, nie ma znaczenia to, jak oceniamy czyjąś działalność.

Jeśli nie zgadzamy się z ks. Lemańskim, jeśli mamy poczucie, że zachowuje się on niegodnie czy błądzi możemy i powinniśmy się za niego modlić, ale nigdy nie możemy, jako chrześcijanie, posuwać się do tego rodzaju postępowania. Dlatego, choć nie wycofuje się z niczego, co napisałem, mogę tylko powiedzieć, że przykro mi z powodu tego, co się stało, i że w najmniejszym stopniu nie akceptuję tego, co się stało. I choć nie poczuwam się do winy, to przepraszam, jeśli rzeczywiście nasze teksty miały cokolwiek wspólnego z tym, co się wydarzyło.

Tomasz P. Terlikowski