Medialny i polityczny lincz jakiego dokonano na bohaterskim ginekologu, który odmówił zabicia dziecka, tylko dlatego, że było ono niepełnosprawne, zakończył się sukcesem aborcjonistów. Prof. Bogdan Chazan, wbrew zdrowemu rozsądkowi i polskiemu prawu został nie tylko oczerniony, ale też zwolniony z pracy. Kolejne decyzje prokuratury pokazują zaś obecnie, że to właśnie jego zwolnienie było bezprawne, a lincz był klasycznym przykładem gangsterskiego zastraszenia.

Ostatnio prokuratura uznała, że prof. Chazan nie popełnił przestępstwa i nie miał obowiązku zabić niepełnosprawnego dziecka, a klauzula sumienia obowiązywała także jego. Jeśli więc ktoś miał wątpliwości, co do jego niewinności, teraz powinny być one rozwiane. Decyzja prokuratury jasno wskazała, że nigdy nie było powodów nie tylko do brutalnej nagonki, ale też do zwolnienia go z pracy, którego dokonała Hanna Gronkiewicz-Waltz. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski z tej decyzji. A powinni to zrobić politycy i dziennikarze, którzy wykonali wyrok na niewinnym człowieku.

Jeśli Hanna Gronkiewicz-Waltz chce zachować minimum honoru czy wiarygodności, to powinna nie tylko publicznie (tak, tak) przeprosić prof. Chazana, ale też błyskawicznie przywrócić go do pracy na stanowisku dyrektora szpitala. Jeśli tego  nie zrobi pokaże – nie po raz pierwszy zresztą – że jej działania są jawnie antykatolickie, i że z jej dawnego zaangażowania nic już nie zostało. Jeśli bowiem profesor był niewinny, to jedynym powodem zwolnienia go z pracy była jego wiara, której nie była w stanie zaakceptować rzekomo wierząca Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Przeprosiny należą się także profesorowi od tych wszystkich, którzy przez wiele tygodni wycierali sobie gęby jego nazwiskiem, promowali swoje aborcyjne poglądy. Nie mam wątpliwości, że przeprosić go powinien również tygodnik „Wprost”, od którego lincz się zaczął. I choć obecnie na jego czele stoją zupełnie inni ludzie, to proste przepraszam zwyczajnie się profesorowi należy.

Niestety nie wierzę w to, że takie przeprosiny z czyichkolwiek ust padną. Lincz był przecież przeprowadzony z akceptacji i podpuszczenia tych środowisk, które wspierają obecnie władzę i z pełną akceptacją tejże. Nikt nie znajdzie więc w sobie dość honoru, by przeprosić kogoś kogo skrzywdzono tylko dlatego, że był katolikiem. To by wymagało uznania, że konsekwentny katolicyzm nie jest przestępstwem i nie dyskwalifikuje w pracy. A na to kokietujący światopoglądowych lewaków rząd PO nie może sobie pozwolić.

Tomasz P. Terlikowski