Donald Tusk miał być na zaprzysiężeniu. Miał być, ale nie będzie, bo go źle zaproszono. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Tusk nie występuje obecnie w jednej, ale przynajmniej w dwóch osobach. I dlatego obraził się, że zaproszono go tylko w jednej, a on przecież podzielić siebie nie może. I żeby nie było, że żartuje i kpię z biedaka. Jego ludzie naprawdę wyjaśnili, że Tusk nie przybędzie na zaprzysiężenie, bowiem został na nie zaproszony jako były premier, a obecnie jest przecież przewodniczącym Rady Europy, i tak powinno się go zaprosić.

Jednym słowem były premier występuje w dwóch osobach, i tak powinien być zapraszany. A gdyby zaproszono go w dwóch, to zawsze mógłby powiedzieć, że w istocie powinno się go zaprosić w osobach czterech, bo on przecież jest jeszcze były wicemarszałkiem Sejmu i Senatu, a także byłym kandydatem na prezydenta RP. I tak mielibyśmy piątce Tuską, która w medycynie nazywa się osobowością wieloraką, a w polityce próbą zdyskredytowania nowego prezydenta. Zdyskredytowania zresztą tym bardziej absurdalnego, że zaproszenia na zaprzysiężenie przygotowywała… marszałek z Platformy Obywatelskiej, czyli Małgorzata Kidawa-Błońska, a nie sam prezydent.

Tomasz P. Terlikowski