Agresja niemiecka na Polskę, i warto to wciąż przypominać, miała poparcie ogromnej większości Niemców. Takim samym poparciem (dodajmy: tym większym im mniej katolicki land) cieszył się zresztą także Adolf Hitler. I dlatego zwyczajnym kłamstwem jest stwierdzenie, że na Polskę napadali jacyś bezimienni naziści. Nie. Ci ludzie mieli nie tylko imiona i nazwiska, ale także narodowość i związane z nią pewne cechy charakterystyczne. Niemieckość miała znaczenie w tej wojnie. II wojny światowej wraz z Holokaustem nie byłby w stanie wywołać inny naród niż właśnie ten.

Kantyzm, heglizm, nietzscheanizm, marksizm, muzyka Wagnera – to wszystko wykwity niemieckiego ducha, które legły u podstaw niemieckiego nazizmu. W innym kraju byłby on, w takim kształcie, zwyczajnie niemożliwy. Włosi mogli stworzyć faszyzm, ale nie byli zdolni do Holokaustu, właśnie dlatego, że ukształtowały ich nie tylko inne krajobrazy, ale przede wszystkim inne idee. Nie byłoby nazizmu także bez oświecenia, kultu techniki, niemieckiego posłuszeństwa i wreszcie głęboko obecnego w Niemcach przeświadczenia o tym, że są oni nie tylko lepsi od innych narodów, ale niosą w sobie także misję cywilizowania słowiańskich dzikusów.

Warto o tym przypominać, bowiem… wiele z tych cech nadal jest w Niemcach żywych. Oni nadal są przekonani, że Europa jest ich, że Niemcy mają prawo i obowiązek narzucać innym swoje standardy myślenia i działania, i że każdy, kto ich nie respektuje błądzi. Oczywiście zmieniły się metody „cywilizowania”, teraz dokonuje się go poprzez ekonomię i banki, cel pozostał jednak ten sam: skolonizować Europę, narzucić jej niemieckie standardy i czerpać z tego zyski. Warto o tym pamiętać 1 września, w rocznicę brutalnej niemieckiej napaści na Polskę. Lekcja Grecji pokazuje, że zmieniają się metody, ale niemiecki duch nieszczególnie.

Tomasz P. Terlikowski