Wycofanie się państwa z finansowania katechezy (dodajmy sprzeczne z konkordatem, ale kto by się w tym rządzie przejmował łamaniem prawa); zatwierdzenie grabieży dokonanej przez Bolesława Bieruta i – niejako przy okazji – możliwość doprowadzenie do bankructwa wielu klasztorów; zapowiedzi przyznania konkubinatom (także homoseksualnym) części uprawnień małżeńskich, bez związanych z nimi obowiązków; groźby karania więzieniem za prezentowanie biblijnych poglądów na temat aktów homoseksualnych; likwidacja parafii i części struktur ordynariatu polowego i odmówienie, motywowane czystą polityką, Telewizji Trwam prawa do nadawania na platformie cyfrowej – to wszystko są decyzje i zapowiedzi z ostatnich tygodni. I nie ma już, co udawać, że nie układają się one w projekt wojny z Kościołem, jaką najwyraźniej postanowił prowadzić ten rząd.

 

A jeśli dodamy do tego decyzje z poprzedniej kadencji, która – głosami PO – zakwestionowała prawdę o tym, że małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, czy nałożyła dyscyplinę partyjną przeciw życiu – to stanie się całkowicie jasne, że Tusk i jego partia weszli na drogę zapateryzmu. Tyle, że inaczej niż Zapatero, nie zamierzają oni toczyć otwartej, światopoglądowej wojny z Kościołem (wiedzą bowiem, że by ją przegrali), zastępując ją wojną ekonomiczną, którą – znając typ antyklerykalizmu w Polsce – bez wątpienia wygrają. Przekonanie Polaków, że trzeba zabrać kasę „czarnym” jest niesłychanie proste, a wzbudzenie niechęci do rzekomo bogatej instytucji nie nastręcza dla sprawnych propagandystów najmniejszych problemów. Celem nie są jednak pieniądze, a doprowadzenie do sytuacji, w której Kościół upominając się o respektowania obowiązującego w Polsce prawa, zostanie ustawiony w roli wroga światłego premiera ratującego kraj i portfele Polaków przed kryzysem. A gdy już pozbawi się go autorytetu będzie można spokojnie zabrać się za kontynuację rewolucji obyczajowej... Oczywiście nie pod hasłami postępu, ale równouprawnienia i nadążania za Europą.

 

Tomasz P. Terlikowski