Do takich wniosków doszli właśnie eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie. Po wielomiesięcznych badaniach stwierdzili – o czym informuje „Rzeczpospolita” – że głos, który przypisywano generałowi należał do pilota. To zaś oznacza, że zarówno raport MAK, jak i Millera jest nic nie warty. Z tezy o skandalicznych naciskach pijanego generała – którą z takim upodobaniem powtarzały zachodnie, a także nasze media, i politycy, nic nie zostało. A dokładniej zostało rzucone na człowieka, który nie mógł się bronić, oskarżenie, i gigantyczna krzywda wyrządzona jemu, jego żonie i dzieciom.

 

Teraz wszyscy ci, którzy tę opinię powtarzali, lubowali się w opowieściach o naciskach, pijanym generale, czy formułowali opinie na temat winy – powinni zwyczajnie przeprosić. Paradowskie, Czuchnowskie, Lisy, Żakowskie, Kublikowe, Palikoty i cała reszta tego towarzystwa (a wspominam tylko Polaków), które oskarżało generała i prezydenta o rzeczy, których oni nie popełnili, powinni teraz paść na kolana i pokornie prosić o wybaczenie generałową Ewę Błasik. Ale, żeby to zrobić musieliby mieć minimum honoru. I teraz nadszedł czas próby, sprawdziany tego, czy choćby resztki tego fundamentalnego odczucia zachowali.

 

Ale ta informacja ma jeszcze jeden skutek. Otóż oznacza ona, że Donald Tusk miałby (gdybyśmy mieli w Polsce normalne, wolne media) poważny problem. Komisja Millera przygotowała bowiem ekspertyzę, którą można od razu wrzucić do kosza. Konieczne jest zatem, jeśli chce się zachować minimum wiarygodności, powołanie nowej komisji, która nie tylko sformułuje nowy raport (ciekawe kogo teraz oskarży się o naciski), ale też odpowie na coraz poważniejsze wątpliwości w tej sprawie. Jeśli takiej komisji nie będzie, to stanie się to kolejnym dowodem na to, że Tusk nie chce albo nie może przeprowadzić poważnego śledztwa w tej sprawie. A to tylko wzmocni, i tak bardzo silne wrażenie, że w Smoleńsku doszło do zamachu, który teraz Polacy ramię w ramię z Rosjanami próbują ukryć.

 

Tomasz P. Terlikowski