Rywalizacja między Barackiem Obamą a Mittem Romneyem oznacza bowiem, że w istocie na ringu wyborczym pozostanie skrajny lewicowiec i zwolennik aborcji, z centrolewicowcem, który odmówił choćby prób zmiany aborcyjnych zapisów. Z jednej strony będzie gorący propagator związków osób tej samej płci, z drugiej człowiek, który jest wprawdzie nieco mniej ostrzej stawia te sprawy, ale w wyborach senackich w roku 1994 i na gubernatora stanu Massachusetts otwarcie twierdził, że prowadzi lepszą politykę wobec konkubinatów niż jego demokratyczny oponent. W 1994 roku wysłał także list, w którym zapewniał, że będzie lepszym obrońcą praw gejowskich niż jego kontrkandydat republikański Edward M. Kennedy. Romney domagał się także przyznania parom gejowskim części uprawnień małżeńskich.

 

To stanowisko nie oznacza poparcia dla małżeństw czy konkubinatów osób tej samej płci, którym Romney się oficjalnie się sprzeciwia (choć jednocześnie sprzeciwił się poprawce konstytucyjnej w stanie Massachusetts, w której chciano zakazać małżeństw i zarejestrowanych związków osób tej samej płci). W tej kwestii Romney określa się mianem „staromodnego”, i dlatego przeciwnego takim związkom. Gdyby chcieć krótko podsumować jego poglądy w tej kwestii jest on zatem przeciwny małżeństwom czy konbinatom jednopłciowym, ale jednocześnie jest zwolennikiem przyznania takim parom części uprawnień małżeńskich...

 

Podobnie nieokreślone stanowisko zajmuje Romney w sprawie obrony życia. W wywiadach podkreśla, że jest pro-life, ale jednocześnie w 1994 złożył datek na Planned Parenthood. W 1994 roku mormoński kandydat na republikańskiego kandydata na prezydenta deklarował, że jest za tym, żeby zabijanie dzieci było „bezpieczne i legalne”. I takie decyzje podejmował też w czasie swojej pracy na stanowisku gubernatora stanu Massachusetts, dążąc do tego, by w stanie tym w kwestii zabijania nienarodzonych nic się nie zmieniło. Nie próbował nawet zmienić zapisów dotyczących aborcji przez częściowe narodziny, która w jego stanie była legalna.

 

Jednak później Romney zaczął głosić nieco odmienne poglądy. W czasie prawyborów prezydenckich 2007-2008 otwarcie twierdził, że aborcja powinna być nielegalna, z wyjątkiem sytuacji gwałtu, przestępstwa i zagrożenia życia matki. I w obecnych wyborach w zasadzie podtrzymuje to stanowisko, choć nie brak także wypowiedzi, które są z nim sprzeczne.

 

I wreszcie problemem ostatnim jest wyznanie Romneya. Mormonizm nie jest wyznaniem chrześcijańskim, a w istocie sektą, która w absurdalny sposób łączy wątki masońskie i gnostyckie łącząc je w dziwaczny amalgamat przy pomocy języka chrześcijaństwa. Co gorsza wyznanie to przez większą część swojej historii było aktywnie rasistowskie (do 1979 roku pełni praw nie mógł mieć w niej nikt o ciemnym kolorze skóry). Wybór Romneya oznaczałby też, że po raz pierwszy w historii USA prezydentem jest nie-chrześcijanin... Słowem partia republikańska oferuje konserwatystom niewiele więcej niż demokraci. Ciekawe, jakie będą tego skutki?

 

Tomasz P. Terlikowski