W konkursie na najgłupszą wypowiedź w tym wywiadzie konkurencja byłaby ogromna. Ale moim niewątpliwym faworytem jest stwierdzenie, że „nauka stwierdza jedynie – a i to jest kontrowersyjne – że zygota to już z całą pewnością podstawa do uznania, że urodzi się zwierzę – człowiek”. Nie bardzo wiem, bowiem co ma być kontrowersyjnego w tym stwierdzeniu. To fakt, tak jak faktem jest, że Żydzi czy Romowie są takimi samymi ludźmi, jak wszyscy inni. Kontrowersyjne takie stwierdzenie może być jedynie, dla kogoś, kto chce jakąś grupę (Żydów, Romów czy nienarodzonych) eksterminować. Ale w takiej sytuacji „kontrowersyjność” nie wynika z nauki, bo ta jest jednoznaczna, z człowieka na etapie zygoty zawsze urodzi się (jeśli pozwolimy mu na to my lub natura) człowiek, ale z tego, że nauka stoi w poprzek morderczych pragnień polityka czy myśliciela.

 

Dusza według Palikota i Kościoła

 

Ale to zdanie nie jest jedynym „strzałem w kolano” (a może zwyczajnym kłamstwem) Palikota. Już w następnym zdaniu, ten absolwent roku (bo tylko tyle dane mu było studiować na tej uczelni) na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oznajmia, że... człowiek na etapie zygoty „nie jest to osoba z duszą, o jakiej myślą katolicy, czy osoba samoświadoma”. Można by zapytać o powód tej mocnej metafizycznej deklaracji, ale w istocie nie ma po co, bowiem katolicy nie prezentują opinii, jaka bliska jest Palikotowi.


Dusza bowiem – i po wiekach sporów, głównie dzięki odkryciom współczesnych nauk, ale także dzięki uważnej analizie tego, co o życiu prenatalnym Jezusa Chrystusa mówi Pismo Święte i Tradycja Kościoła – nie ma wątpliwości, że animacja jest bezpośrednia, to znaczy następuje w momencie, gdy kończy się proces poczęcia. „... zgodnie z nauką Kościoła możemy dokładnie określić chwilę Wcielenia: dokonało się ono, kiedy Maryja Panna rzekła aniołowi «niech mi się stanie, według słowa twego». To właśnie wtedy za sprawą Ducha Świętego z ciała i krwi Dziewicy powstało ciało, została stworzona rozumna dusza, i w tej samej chwili całkowicie ludzka natura dołączyła do Bożego Słowa. W tym stawianiu się człowiekiem nie było kolejnych etapów, ciało nie zaistniało przed duszą ani dusza przed ciałem, ani przez moment nie należały one do nikogo innego niż Syn Boży: ciało zostało poczęte, napełnione duszą i przyjęte jednocześnie” - wskazuje w znakomitej pracy „Odkupiciel w łonie Matki” John Saward.

 

Człowiek nie był trupem

 

A jako, że Jezus był w pełni człowiekiem, to animacja w przypadku każdego innego człowieka, także następuje w momencie poczęcia. A najlepszym na to dowodem jest genetyka, która uświadamia nam, że ludzka cielesność od samego początku jest napełniona racjonalnością, dynamicznie i celowo się rozwija i zakodowane w niej jest ukształtowanie człowieka. Nie jest oczywiście tak, że duszą jest genom, ale można powiedzieć, że to w nim i przez niego początkowo ona działa. Biblijna nauka nie pozostawia też wątpliwości, że dusza i ciało w przypadku istot cielesnych są w istocie nierozerwalne. Nie jest tak, że najpierw jest cielesność (bo co niby miałoby ją organizować, jeśli nie duchowa forma), a potem dołącza się do niej dusza, nie jest także odwrotnie, że najpierw jest duchowość, która potem organizuje cielesność. Obie powstają w tym samym organizmie, i są od niego nieoderwalne. „Organizm nie jest syntezą, jakiejś danej z góry wielości. Organizm nie wychodzi od uprzednio istniejącej wielości, którą wiąże jakby syndesmos, jakim jest dusza; organizm nie tworzy się ze zwłok. Organizm rozwija się z zarodka, który jest jednością i rozprzestrzenia się, przyswajając sobie zewnętrzne elementy, włączając je we własną jedność i wcielając je w siebie” - wskazuje Claude Tresmontant w „Eseju o myśli hebrajskiej”.


Ujmując rzecz bardziej wprost nie jest tak, że najpierw powstała cielesność (czyli jeśli nie jest ona ożywiona, to trup), a potem dusza ją sobie wybrała. A tak by było, gdyby przyjąć założenia Palikota, który „osobiście wierzy w to, że dusza wybiera «gotowe» ciało i że to się dzieje dopiero po urodzeniu”. W ujęciu Palikota zatem najpierw istnieje trup, który potem zostaje ożywiony, animowany przez duszę. I trudno nie dostrzec, że jest to nie tylko absurdalne, ale też niezgodne z wynikami nauk czy ludzkim doświadczeniem. Dusza nie jest bowiem tylko jakimś składnikiem duchowym, ale przede wszystkim czynnikiem organizującym, nadającym sens i racjonalność, a także celowość ludzkiemu organizmowi. Jeśli jej nie ma, to pozostaje on trupem, rzeczywistością martwą, której jedyną przyszłością jest rozkład.

 

Mein Kampf” a nie metafizyka

 

Na koniec trudno nie zadać pytania, jakie są podstawy myślowe „rozważań” Palikota. On sam nie pozostawia wątpliwości, że jest to „metafizyka”, a zatem rzeczywistość, która nie podlega sensownej weryfikacji. Każdy może sobie myśleć, co chce, możliwy jest w niej każdy możliwy bełkot, i nikomu nic do tego. Tyle, że tak ujęta metafizyka nie istnieje. Od czasów klasycznych metafizyka jest bowiem nauka, a nie usankcjonowanym bełkotem. Tak Arystoteles jak i Platon, a także wszyscy ci, którzy czerpią z ich tradycji, podkreślali, że myślenie metafizyczne musi być wierne fundamentalnym zasadom rozumności, choćby zasadzie tożsamości, niesprzeczności i wyłączonego środka.


Tych kryteriów – całkowicie podstawowych nawet w wywiadzie prasowym – rozważania Palikota zwyczajnie nie spełniają. I właśnie dlatego nie sposób ich nazwać metafizyką. Ich jedynym źródłem jest ekspresja Palikota, która z rozumnością, racjonalnością czy choćby spójnością nie ma nic wspólnego. Celem zaś tych rozważań jest doprowadzenie do tego, by można było zabijać ludzi. Słowem zamiast metafizyki mamy nowoczesne „Mein Kampf”, z taką samą ilością nędznej ezoteryki, niechęci do słabszych i judeochrześcijańskiej moralności.

 

Tomasz P. Terlikowski