Co jakiś czas z Kościoła na Śląsku dochodzą złe sygnały. A to badane są niejasne i nie do końca czyste powiązania hierarchów i duchowych z byłym oficerem SB Markiem P., który wsławił się sprawnym, choć nie do końca zgodnym z prawem odzyskiwaniem majątków; a to przesłuchiwany ma być – o czym informuje dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” - biskup płocki (ale też ze Śląska) Piotr Libera, którego pyta się o relacje z firmą Famur. Innym razem na ławie oskarżonych zasiada ks. Mirosław P. (długo nie zapomnę „przesłuchania”, jakie ten duchowny zafundował mi razem z Markiem P. w ciemnym pomieszczeniu, z lampą skierowaną w oczy), którego podejrzewa się o działania na szkodę Skarbu Państwa. A to może być dopiero początek. Szafy Marka P. kryją wiele ciekawych materiałów, a uważny słuchacz i obserwator życia kościelnego zazwyczaj ma uzasadnione podejrzenia, że afer finansowych może być więcej. Z wieloma ważnymi postaciami Kościoła (dziś już nie tylko ze Śląska) w roli głównej.

 

Te sprawy będą wychodzić. I to, biorąc pod uwagę, że medialny parasol ochronny został z Kościoła zdjęty, coraz częściej. Nie tylko w „Gazecie Wyborczej”. A to oznacza, że umacniać się będzie – na skutek działania nielicznych, ale wpływowych duchownych – obraz instytucji pazernej, łasej na pieniądze, która troszczy się o to, by rodzin duchownych nie ubodła bieda. Część ze spraw, zapewne będzie dęta, część wymyślona, a w części problemem będą tylko standardy moralne, a nie łamanie prawa. Obawiam się jednak, że przynajmniej część ze spraw może zakończyć się w sądach. Każda z nich będzie zaś oznaczać realne szkody dla Kościoła.

 

Wciąż jednak mamy jeszcze czas, by pewne sprawy załatwić. Duchowni zamieszani w niejasne interesy powinni zostać ukarani (w zależności od skali przewin kary kościelne mogą być różne), sprawy muszą być zbadane i ujawnione, a nie – jak to zwykle bywa – zamiecione pod dywan. Trzeba także jasno przeprosić i zrobić wszystko, by finansowe skandale się nie powtórzyły. Autorytet, przejrzystość, otwartość są wartościami wyższymi niż kasa i zadowolenie duchownych, którzy od Ewangelii bardziej cenili majątek (nawet jeśli był to majątek instytucji).

 

Czy jest to możliwe? Czy, jako wspólnota, jesteśmy na to gotowi? Szczerze mówiąc wątpię. Afera wokół lustracji pokazała, że załatwianie spraw nie jest najmocniejszą stroną polskiego Kościoła, a najczęstszą strategię (trzeba przyznać, że w przypadku lustracji skuteczną) pozostaje przeczekanie. Tyle, że o ile Polacy są w stanie wybaczyć TW, rozumieją upadki seksualne, to na kwestie finansowe są bardzo czuli. Ksiądz może być alkoholikiem czy mieć konkubinę, to mu wybaczą, ale już bardzo złym okiem spoglądać będą na każdego, kto jest pazerny, skubie lud Boży albo ustawia własną rodzinę. Wiedząc o tym trzeba szczególnie uważać na skandale finansowe, które w Polsce mogą się stać tym samym, czym w Irlandii były skandale obyczajowe.

 

Tomasz P. Terlikowski