Histeria platformerskich mediów i polityków jest żałosna. Jej uczestnicy zdają się zapominać, że Polacy nie są idiotami, i że pamiętają, że postulat referendum w sprawie wieku emerytalnego czy 6-latków w szkołach to nie są pomysły Prawa i Sprawiedliwości, ale postulaty wielu milionów Polaków, którzy prosili, by władza (PO-PSL) wzięła pod uwagę ich poglądy, by zmierzyła się z wolą ludu. Koalicja rządowa jednak – w przypadku 6-latków – te postulaty kilkukrotnie odrzuciła. Tak samo było w przypadku referendum nt. wieku emerytalnego czy w sprawie lasów państwowych. Jeśli więc, ktoś interes partyjny przedkładał nad wolę społeczeństwa to była to Platforma i jej akolici, a nie prezydent Andrzej Duda.

Ten ostatni uznał tylko, że lepszymi ekspertami od własnych dzieci, niż grono „ekspertów” są ich rodzice. To oni lepiej wiedzą i widzą, czy ich dzieci rzeczywiście nadają się już do szkoły, czy też start ich edukacji należy przełożyć. Nowy prezydent pokazał także, że jego zdaniem rodziców można i należy pytać o zdanie, i że nie ma powodów, by uznać, że ich wola jest mniej ważna, niż opinie edukacyjnych biurokratów. Cieszy także fakt (choć ja akurat uważam, że dyskusja o wieku emerytalnym jest o tyle bez sensu, że w istocie trzeba rozmawiać o głębokiej reformie polityki emerytalnej i demograficznej), że prezydent uznał, że nie można zignorować jednoznacznej opinii Polaków, którzy chcą sami zdecydować o tym, ile mają pracować, czy o tym, czy będzie można sprzedać lasy państwowe. To wszystko były nasze, obywatelskie postulaty, i nie widać powodów, by uznać, że Platforma wie lepiej niż sami Polacy, co jest dla nich dobre. I stąd decyzja prezydenta Andrzeja Dudy.

Oskarżenia o PiS-owskość w tej sytuacji są więc absurdalne. No chyba, że uznać, że PiS-owskość to normalność, to wsłuchiwanie się w głos obywateli, to uznanie, że ich inicjatyw referendalnych nie należy wyrzucać do kosza, i że to rodzice są wychowawcami i decydentami w przypadku rodziców, a nie są nimi urzędnicy czy politycy. Jeśli tak, to rzeczywiście prezydent podjął decyzje PiS-owską. Tyle, że oznacza ona po prostu normalność. Platformerskość zaś, w takim wypadku, oznacza biurokratyczny zamordyzm, w którym obywatele nie mają prawa się wypowiadać, a o wszystkim decydują eksperci namaszczeni przez liberalne i mainstreamowe media. Dobrze, że – w apogeum histerii i nie do końca świadomie – platformerscy dziennikarze i politycy tak jasno to pokazali.

Tomasz P. Terlikowski