Ze zdumieniem przeczytałem wczorajszy tekst wiceprzewodniczącego PE Ryszarda Czarneckiego. I to nie dlatego, że polemizował on ze mną, bo to rzecz godna polecenia, ale dlatego, że zabrał się za krytykowanie sformułowania, które w ogóle w mojej wypowiedzi nie padło. Nigdzie nie nazwałem polityków PiS kretynami, a co najwyżej mówiłem o „kolejnym kretynizmie niektórych posłów”. Między oboma tymi sformułowaniami istnieje pewna, może subtelna, ale jednak różnica. A do tego cała wypowiedź była krytyką konkretnych wypowiedzi i propozycji. Tyle, że po licznych uwagach na temat tego, jak powinien wypowiadać się dziennikarz katolik, pan wiceprzewodniczący nie znalazł już czasu, by na te konkretne pytania i wątpliwości odpowiedzieć. Szkoda, bo to rzeczywiście byłaby debata, a nie zestaw argumentów ad personam,

Ale, żeby ni skupiać się na użalaniu się nad sobą przypomnę kontekst tamtej wypowiedzi i zawarte w nim pytania. Tak się składa, że był to głos w dyskusji, który toczą za sobą politycy Zjednoczonej Prawicy, z których część przekonuje, że 500+ będzie rozleniwiać kobiety (bo – o zgrozo – zostaną one w domu), a inni proponują „wywiad środowiskowy”, by sprawdzić czy pieniądze z 500+ nie są marnotrawione. I to właśnie te dwa sformułowania wywołały i nadal wywołują mój głęboki sprzeciw. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Mam nieodparte wrażenie, że praca matki trójki dzieci (a dokładnie o takiej sytuacji była mowa w jednej z wypowiedzi – jasno zaznaczałem przy tym, że jest to wypowiedź głównego ekonomisty) jest o wiele bardziej społecznie użyteczna, ciężka i ważna, niż praca głównego ekonomisty. Jej lekceważenie i uznanie, że wartość ma tylko praca zawodowa, to najdelikatniej rzecz ujmując skrajna społeczna i ekonomiczna ignorancja.

Nie mniej nieroztropna była propozycja, by wprowadzić kontrolę sprawdzania jakości wydawania środków z 500+. Dlaczego? Bo oznaczałoby to, że dajemy urzędnikom możliwość kontrolowania, jak ktoś wydaje pieniądze, które mu wcześniej przyznaliśmy. Nic mi do tego, czy ktoś wyda je na banany w sklepie X, czy na kurtkę w sklepie Y, czy nawet na alkohol. I jest to dość oczywiste, bowiem każde inne podejście oznaczałoby nie tyle politykę prorodzinną, ile socjalną. Ta ostatnia też jest potrzebna, ale jednoznacznie należy ją odróżnić od prorodzinnej. To inne sfery i inaczej trzeba o nich myśleć. Ale niestety, wiele wskazuje na to, że część polityków nie jest do tego zdolna. Trudno inaczej zrozumieć ich propozycję, by wprowadzić w polityce prorodzinnej kryterium dochodowe. Taki pomysł oznacza sprowadzenie projektu 500+ do poziomu socjalu, a nie wsparcia rodziny.

Te uwagi chciałbym także uzupełnić kilkoma pytaniami, na które niestety, mimo zadeklarowanej chęci dialogu, wiceprzewodniczący Parlament Europejskiego nie odpowiedział. A oto i one:

  1. Czy projekt ustawy 500+ ma być pomocą socjalną (bo tylko tak można wyjaśnić pomysł, by najbogatsi go nie otrzymywali) czy polityką prorodzinną (czyli skierowaną do wszystkich)?
  2. Czy rzeczywiście planowane jest sprawdzanie czy pieniądze z 500+ nie będą marnotrawione i czy ma się to dokonywać za pomocą "wywiadu środowiskowego"?
  3. Jeśli miałby istnieć model wywiadu środowiskowego, który miałby ustalać, czy pieniądze nie są marnotrawione, to jak miałby on wyglądać? Czy powołane zostaną specjalne służby do kontrolowania wydatków przez rodziny?
  4. Czy naprawdę część posłów PiS jest zdania, że urzędnik (bo przecież to on będzie kontrolował) wie lepiej na co rodzina potrzebuje pieniędzy, niż sama rodzina?
  5. Czy rzeczywiście część polityków PiS uznaje, że praca kobiet w domach jest mniej wartościowa niż praca w pracy, bo takie wrażenie też można było odnieść?

Wszystkie te pytania zadaję teraz nie po to, by krytykować PiS, ale by wskazać, że także część jego polityków cierpi na neoliberalną lub etatystyczną chorobę, a także dlatego, że to właśnie teraz toczy się dyskusja na temat 500+. Zabieranie głosu w tej sprawie za rok czy nawet pół będzie kompletnie nieskuteczne, bo wtedy ustawa już będzie i będzie można tylko narzekać. Teraz można i trzeba wskazywać to, co naszym zdaniem jest błędne. To właśnie zrobiłem. I czekam na odpowiedź.

Tomasz P. Terlikowski