Już sam tytuł tej „rozprawki” jest absurdalny. „Czy Platforma może być zbawiona” pyta bowiem publicysta. Odpowiedź jest zaś oczywista dla każdego, kto ma minimalną widzę na temat wiary. Nie może, tak jak nie może być zbawiony PiS. Partie polityczne nie są podmiotami i zbawione być nie mogą. Ale dość o tym, bo zawsze można uznać, że to tylko pewna przenośnia. O wiele groźniejsze i dowodzące o wiele większej ignorancji są inne fragmenty tekstu Szostkiewicza.

Redaktor „Polityki” postanowił przyczepić się do mojego tekstu sprzed wielu lat, w którym stawiałem tezę, że katastrofa smoleńska jest wezwaniem skierowanym do nas Polaków. „Jezus stwierdza wprost, że to z naszego kraju wyjdzie iskra Boża, która przygotuje świat na powtórne Jego przyjście (…) Trudno nie zadać sobie pytania, czy nie próbowaliśmy uciec od misji, jaką stawiał przed nami Bóg – w «normalność» Zachodu. Jeśli tak było, to ta tragedia jest wyraźnym przypomnieniem , że nie będzie nam dane być «normalnym narodem», który może żyć w świętym spokoju, i że od nas Pan Bóg wymaga co jakiś czas daniny krwi, ofiary (czasem boleśnie absurdalnej) z najlepszych synów” – cytuje moje słowa Szostkiewicz. I zaraz zaczyna swój komentarz: „Daniny krwi! Czy ktoś w Kościele w Polsce zareagował na to sformułowanie «świeckiego biskupa»? Przecież już Stary Testament, a z nim chrześcijaństwo, zabrania czynienia z Boga pogańskiego bożka żądnego ludzkiej krwi! To herezja, jeśli nie bluźnierstwo. Wypowiedź Terlikowskiego to przykład tego, jak i z czego powstawała «religia smoleńska»” – oznajmia.

Kłopot z tą wypowiedzią jest tylko taki, że jest ona dowodem na całkowite niezrozumienie chrześcijaństwa przez redaktora Szostkiewicza. Otóż może się mu to podobać lub nie, ale nasze odkupienie dokonało się przez krew Jezusa Chrystusa, przez Jego ofiarę, którą przyjął Ojciec. Ofiara, także ofiara z życia jest wpisana w chrześcijaństwa, i od wieków teologia i duszpasterstwo chrześcijańskie przypomina, że ofiara z  życia dla Chrystusa nie idzie na marne, że buduje Kościół, i tak jak każde cierpienie może być włączone w zbawczą Ofiarę Chrystusa. Nie ma to nic wspólnego z pogaństwem, bo jest to zwyczajne chrześcijaństwo. Szostkiewiczowi może się taka teologia nie podobać, może uznać, że niepotrzebnie eksponuje się cierpienie czy krzyż, ale nie może uznać, że jest to niechrześcijańskie. Tym bardziej, że w podobnym  duchu o cierpieniu Polaków wypowiadał się św. Jan Paweł II.

Ewidentnie heretyckie są natomiast stwierdzenia dotyczące zbawienia „katolickich lemingów”. „Trafią do nieba, jeśli będą żyły po bożemu i zgodnie z sumieniem, nie czyniąc zła. I spodobają się Panu Bogu” – oznajmia Szostkiewicz. Tyle, że to nieprawda, bowiem zbawienie dokonuje się z łaski przez wiarę, a nie przez życie po Bożemu… Człowiek, który twierdzi, że zna się na Kościele powinien słyszeć o potępieniu pelagianizmu, ale najwyraźniej zajęty walką z domniemaną herezją smoleńską, nie dosłyszał tej prostej prawdy.

Dość jednak o poważnych sprawach, bo tekst Szostkiewicza to jednak przede wszystkim zbiór wypowiedzi kuriozalnych i głupich. Ja osobiście dowiedziałem się z niego, że jestem jedną z dwóch twarzy Kościoła w mediach, obok oczywiście ojca Tadeusza Rydzyka. Nie wiem, skąd aż takie docenienie, bo ja znam o wiele więcej kapłanów i świeckich, którzy w mediach prezentują Kościół. Są to ludzie o różnych poglądach i różnych wrażliwościach, choć zazwyczaj lepiej zorientowani w kwestiach wiary niż redaktor Szostkiewicz. Nie jest to zresztą szczególnie trudne.

Tomasz P. Terlikowski